Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Trumny,docierałprzezrozchylonekotaryloży.Czułam
obecnośćJoshui,niepokoiłsię,więcposłałam
muuspokajającemyśli.CośwtwarzyGajusza–jakby
nieoczekiwanieobnażonasłabość,zmęczenie–
sugerowałomi,żenaprawdępotrzebowałpomocy.
–Przyjechałaśodwiedzićsynów?–zapytałwkońcu
dziwniezrezygnowanymgłosem.
Odgarnęłamzauchokosmykwłosów,niespuszczając
Księciazoczu.Próbowałammujużtowyjaśnić,ale
niemalwyrzuciłmniezTrumny.Wtedykrzyczałibył
rozjuszony,terazwydawałsięprzygaszony.Minęłotylko
kilkagodzin.Cosięzmieniło?
–Takżeipoto.Niepokoiłamsię.
–Czym?
–WyczułamzdenerwowanieJoachima.Inawetnieważ
sięsugerować,żemójsynhisteryzuje,boobojewiemy,
żetonieprawda.Dziejesięcośzłego.
Przezchwilęnicniemówił,ważącmojesłowa.
–Chciałbymciwierzyć,wiedźmo.Togłupieinaiwne,
nieprzystoikomuś,ktożyjetakdługo,alechciałbymmóc
cizaufać.
Niebrzmiałjakon.Niebyłaroganckimdupkiem,nie
ciskałsię,niewrzeszczał.
–Wydajemisię,żedowiodłamcijuż,żemożna
mizaufać.
Milczał.Zmęczenienajegotwarzyzaczynałomnie
przerażać.Jakźlebyło?
–Gajuszu,czegosięobawiasz?Żeprzyjechałam,
bycizaszkodzić?Wykorzystaćtwojekłopoty
doodebraniacigniazda?Zabiciacię?
Gwałtownieuniósłgłowęispojrzałnamnieczujnie.
Tak,właśnietegosięobawiał.Wtymświecienieokazuje
sięsłabości,bozbytwielumogłobyjąwykorzystać.
Westchnęłam.
–Zapominasz,żemamysojusz.Niejesteśmymoże
przyjaciółmi,aleniejesteśmyteżwrogami.Naszelosy
sązwiązane.Niewystąpięprzeciwtobie,chybażesam
zdecydujesz,bybyłoinaczej.Maszmojesłowo,żenie