Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zobaczymy…odpowiedziałwkurzony.Albo
opowieszotymmnie,albosamimtowyśpiewasz.Masz
problem.Chcęcitylkopomóc.
Wpakowałemsięwkłopoty,tak?
Dokładnie.
Kurwa!krzyknąłemizłapałemsięzagłowę.
ZawibrowałaprywatnakomórkaOrtiza.
Spojrzałnaekraniodczytałwiadomość.
Następniewyciągnąłzszufladybutelkękoniakuiwlał
odrobinętrunkudokawy.Wziąłdługiłykiotarłwąsy.
Idźipowiedzimprawdępowiedziałspokojnie.
Jeśliniczegoniezrobiłeś,tojesteśniewinny.Idź
ipowiedzim,cowiesz.Niemogącięoskarżyć.
Ottak,poprostu,mamiśćiopowiedzieć
owszystkim?powtórzyłemzanim.
Takodpowiedział.
Zwolniszmnie?zapytałem.Wydawałosię,
żerozmowadobiegakońca.
Nieodpowiedział.Niemogęcięzwolnić.Jestem
tylkoszefemredakcji…Alenatwoimmiejscu
zacząłbym…
Dozobaczeniaprzerwałemmu,wstałem
iwyszedłemzpokoju.
Chmuraemocjonalnegonapalmu,któraunosiłasięnad
mojągłową,wystarczyłabyterazzpewnością
doeksterminacjicałegonarodu.WbrewradzieOrtiza,
postanowiłemwpierwszejkolejnościskorzystać
zporannegolipcowegosłońcaichwilęodpocząć.
Potrzebowałemtego.Udałemsiędojednejzmoich
ulubionychkawiarninaesplanadzie.Usiadłemprzy
metalowymstolikuizamówiłempiwoorazkanapkę
zszynkąiwtartympomidorem.Byłemgłodny,aposiłek
mógłdaćmisiłę,napełnićoptymizmemipomócpokonać
kolejnymomentzwątpienia.
Zamknąłemoczyizwróciłemtwarzwkierunkusłońca.