Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
1
Bdziennikarzemoznaczajedno:jesteśkłamcą.
Nauniwersytecieniktotymniemówił.Apamiętam,
żepytałemwielerazy.Osoba,którabymitopowiedziała,
zapewnezmieniłabylosymojejkarieryiprawdopodobnie
poszedłbymnamedycynęlubprawo.Wmoimprzypadku
jednakniebyłoinnejalternatywyniżdziennikarstwo
zawszebyłemmałorozgarnięty.aśniedlatego
wybrałemtenzawódizostałemgwiazdąredakcji.Ba!
Najlepszymfachowcemwtejcałejprzeklętejgazecie.
Mojasławanietrwałajednakdługo.Internetpowoli
wykańczałprasędrukowaną,acałyświatstanął
nagłowie,jakpodczaskryzysuw1929r.Tymrazem
ludzie,zamiastskakaćzokiennaulicę,rzucalisię
doinnegookna.Kryzysgospodarczy,Hiszpaniaimundial
orazpokoleniezbijającebąkinaplacuPuertadelSol.
Byłlipiec.Telewizjapokazywałaprzepychankipolicji
zmanifestantami,amy,studenci,oglądaliśmytocałe
przedstawienie,siedzącnakanapiezpuszkąpiwaMahou
wręku.Alicantezeswoimipalmami,cichodajkami,
turystamiwklapkachiskarpetkach,przypominałoSan
Francisco.Miałemwięcejszczęścianiżmoirówieśnicy,
którzyserwowalihot-dogilubzabawialidzieci,błaznując
wprzebraniuHarry’egoPottera.Jamogłemsiedzieć
natyłkuipisać,anadodatekdostawałemzatozapłatę.
Trochętupetu,bezpłatnepraktykiizczasemdorobiłem
sięmiejscaprzywłasnym,zawalonympapierem
zrecyklingubiurku,naktórymstałprzedpotopowy