Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żeklątwataksiępowiodła,alejużnicniemogłazrobić.Wszystko
działosięjużbezjejudziałuiniechciałoprzestać.Wkońcutakobieta
umarłanaserce.Sumieniezabiłododałanakoniecgrobowo.Ale
przynajmniejuratowałaswojąduszędodałapocieszająco.Nierób
tegonigdy!
Dobrze.Niebędęobiecała,pakującsobiecałągarśćorzechów
doustnapocieszeniepotakiejsmutnejhistorii.Aletywiesz?
Wiem.
Powieszmikiedyś?
Nie.Lepiejniewiedzieć,żebyniekusiło.
Wiosną,DudazabrałswojegosynaStaśkanawóziwyruszyli
nałąkępodlasem.Lenorkaszłaakuratzeszkołyskrajemdrogi,więc
zwolnili.
Dlaczegonieprzyszedłeśdoszkoły?spytałago.
Niewidzisz?Robotęmaodpowiedziałzasynaojciec,
pokazującjednocześniegromadzącesięnahoryzoncieciemnechmury.
Widzę,widzępokiwałagłowązezrozumieniem.
Jedzieszznami?spytałStasiekznadziejąwgłosie.Mypod
lasposłomę.
KonieDudówczłapaływolno,wzbijająckurznasuchejjakpieprz
drodze.Lenorkazastanowiłasięchwilęnadpoważnymi
konsekwencjamipóźnegopowrotudodomu.
Jadępowiedziałakrótko,wzruszającramionami.
WózzatrzymałsięiojciecStaśkapodałjejrękę.Odbiłasię
odziemijakpiłkaizadowolonausiadłanaławcemiędzyDudami.
Ściśniętepaskiemksiążkipołożyłapodstopami.
Dostaniecisięodmatki,ojdostanieskomentował