Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
fachuwieściroznosząsięwyjątkowoszybko.
Wspominałamjużowybujałymego?
–Nie,idioto.Rywalizowaliśmy,będącdziećmi,ale
widzę,żeotymzapomniałeś.–Wypuściłamzustkrótkie,
pełnerezygnacjiwestchnienie.–Chceszzemną
trenować,aniewiesznawet,żejestemtąsamąWillow,
którejpowiedziałeś,żenicnieosiągnienawetmimotego,
żejejtatuśjestobrzydliwiebogaty?Rozczarowujące
–przypomniałammuzironią.–Powiedziałeśteż,
żetalentuniedasiękupić,alejakpewniewiesz,
osiągnęłamdośćsporo.Sama.Bezpieniędzytatusia.
Widziałam,jakzastanawiasięnadtym,cowłaśnie
wyszłozmoichust.Myślałam,żezrobitonanim
jakiekolwiekwrażenie,aleVictornajwyraźniejmiał
togdzieś,bochwilępóźniejuniósłkącikwargwjeszcze
szerszymuśmiechu.
–Możeifaktycznie.Cośmiterazzaświtałowgłowie
–odpowiedziałbeznamiętnymtonem.–Jakodzieciak
potrafiłembyćstrasznymdupkiem.Przepraszam,oile
toposklejatwojebiedne,połamaneserduszko.
–Uśmiechnąłsięszerzej,wsuwającjednądłońwkieszeń
spodni.
–Byłeś?
–Byłem–podkreśliłponownie.–Ludziesięzmieniają,
niewiem,czywiesz.
–Niewydajemisię–wymamrotałambardziejdosiebie
niżdoniego.–Wybacz,Victor,alemuszęsięszykować
nakolację.Niemamczasunapogaduszki,atymbardziej
otym,codoczegojużdawnopodjęłamdecyzję.
–Oparłamsięramieniemofutrynędrzwiiobrzuciłam
godługimspojrzeniem.–Odmowną.
–Możezamiastunosićsiędumą,topogadamyjak
profesjonaliści,którymzależynajednymitymsamym?
–Czylinaczym?Oświećmnie,proszę.
–Wygranejwmistrzostwach.–Najegosłowaodrobinę
zaschłomiwgardle.–Bootociwłaśniechodzi,prawda?
–Victorzachowywałsiędokładnietak,jakbywyczytał
totylkozmojegowyrazutwarzy.–Taksięskłada,
żemogęciwtympomóc.Dodajterazdwadodwóch.