Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nieobchodzimnieto,naczymcizależy.
Amniewręczprzeciwnie.
Notosiędogadaliśmy.Przyklasnęłamwdłonie
zironicznymuśmiechem.Aterazproszęcię,wyjdź
łaskawiezmojegodomuiraznazawszezapomnijmy
otejrozmowie.
Chciałamodwrócićsięzzamiarempowrotudopokoju,
kiedypoczułam,jakdłońVictoralądujenamoim
ramieniu.Jegodługiepalcezacisnęłysięnakawałku
odsłoniętejprzezkoszulkęnagiejskóry,aprzezmojeciało
przebiegłdreszcz.
Dajmiszansęrzuciłprzezzębybłagalnymtonem.
Rzadkoocośproszę,alenaprawdęzależyminatych
mistrzostwachtaksamomocno,jaktobie.
Niewiedziałamdlaczego,alewtymdelikatnie
ochrypłymgłosiezaczęłamsłyszećdesperację.Nie
wiedziałamteż,dlaczegoprzezułameksekundyprawie
uwierzyłamwszczerośćjegozamiarów.
Skończyliśmyrozmawiać.Szybkimruchemzrzuciłam
zsiebiedłońVictorainiemówiącnicwięcej,wróciłam
doswojegopokoju.
***
Półgodzinypóźniejbyłamjużgotowanato,abyresztę
wieczoruznosićtowarzystwogościmojegoojca.Niebyło
tocoś,colubiłam,wręczprzeciwnieniecierpiałamtych
spotkańzcałegoserca.Najważniejszejednakbyłoto,aby
zacisnąćzębyiniedostaćparaliżutwarzyodciągłego
wymuszonegouśmiechaniasię.
Stanęłamprzedlustremiostatnirazobrzuciłam
wzrokiemswojeodbicie.Wyglądałamnaprawdę
wporządku.Delikatniezakręconewłosyopadały
kaskadaminaodkryteprzezgorsetowąsukienkęramiona,
apełne,pomalowanenawiśniowykolorwargiwyginały
sięwwyuczonymuśmiechu.
Zeszłamschodaminadółiniemalnatychmiastkilka
osóbzaczęłoposyłaćwmojąstronęteswojesłodkie
dobóluspojrzeniaiuśmiechy.Zkażdymkolejnym
mijanymgościemnegatywnewrażenietylkosię