Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niewykonalne.Niewponiedziałekprzedósmąrano.Nie
nalondyńskichdrogach.Podczasgdyjawalczyłam
okażdąnadrobionąminutęjazdy,onzcałąpewnościąjuż
namnieczekał.Byłamwściekła,bodoskonale
wiedziałam,żenieomieszkamitegowytknąć.
Minęłamostatnieskrzyżowanieprzedzjazdem
prowadzącymdostudiarównoosiódmejpięćdziesiąt
dziewięć.Oósmejpięćzaparkowałamsamochód
naparkingu,aoósmejsiedemzobaczyłamkpiący
uśmiechnatwarzyVictora.
Ósmaosiem–mojechęcidoczegokolwiekspadły
dozera.
–Obiłomisięouszy,żenielubiszspóźnień–przywitał
mnie.
Wstałzeschodówiotrzepałtyłspodnizresztekpiasku.
Niespuszczajączemniewzroku,poprawiłtorbę
naramieniuiuniósłkącikustwewrednymuśmieszku.
–Zamknijsię–odpowiedziałam,wymijającgo.
Wygrzebałamztorebkikluczeodstudiaiprzekręciłam
jewzamku.–Zadziesięćminutzaczynamytrening
–dodałamiweszłamdośrodka.
Odstawiłamtorbęnaławkęiusiadłamnaniej,żeby
zmienićbutynateprzeznaczonedotańca.Jednocześnie
kątemokaobserwowałam,jakVictorrobiłdokładnie
tosamo.Wkompletnejciszyskupiałsięnatejczynności.
Zupełnietak,jakbyjeszczechwilętemuwcalenie
próbowałmidopiecgłupimidocinkami.Kiedyskończył,
wstałzmiejscaiwyciągnąłzkieszenipendrive.
–Corobisz?–zapytałam.
–Zamierzamzgraćnampiosenkidoukładu–bąknął
podnosemiwlepiłwzrokwekranlaptopa,doktórego
podłączyłnoś-nik.–Maszjakieśzastrzeżenia,
żeotopytasz,Śnieżko?
Och,oczywiście,żemiałam.
–Mamyjużzgranąmuzykę,osobiścietego
dopilnowałam.–Jarównieżwstałamzmiejsca
ipodeszłamdobiurka,przyktórymstał.–Azastrzeżenie
mamdotego,żemówisznamnieimieniemjednej
zksiężniczekDisneya.Niepodobamisięto,ajużtym