Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Płcimęskiejnapohybel!–wzniosłatoast.–Fuj,tagorzkajestsłodka!Coza
obrzydlistwo!Niemogłaśkupićnaprzykładwina?Hej,dociebiemówię!
Beata,zajętabeznadziejnymwpatrywaniemsięwprzeciwległąścianę,ażpodskoczyła.
–Już,już,przepraszam!
Złapałastojącyprzedniąkieliszek,wypiłaizakrztusiłasię.
–Najgorszejestto,żejagonaprawdękocham–wyznałapochwilidrżącymgłosem.
„OBoże,zarazsięznowurozsypie”–pomyślałazewspółczuciemMonikainagle
zalałająfalawściekłościnategodrania,którydoprowadziłBeciędotakiegostanu.
Dupekjeden!
Alewłaściwietoniebyłatymspecjalniezdziwiona.Odpoczątkuniemiaładobrego
zdaniaotymkretynie.Swojądrogą,tocud,żeBeatkatakdługoznimwytrzymała.Z
takim…bucem!O,todobresłowo.BucprzezdużeB.Czymożeraczejprzezmałe?W
każdymrazienarzeczonązawszetraktowałzgóry,jakbysampozjadałwszystkierozumy,a
Beciabyłagłupiutkągąską.
„Najważniejsze,żebyjegozaletynieprzysłoniłynamwad”–powtarzałaczęsto
MonikaBeatce,któraniestetynietraktowałategopoważnie.Wjejzakochanychoczach
Pawełekskładałsięwyłączniezsamychzalet.Iducha,iciała.
Nofakt,facetbyłwyjątkowoprzystojny.Aprzystojnisąnajgorsi,tojużMonika
przerobiłanieraznawłasnejskórze.
Ponownieprzyjrzałasięprzyjaciółce.Beatkasiedziałaprzygarbionaprzystole,skubiąc
brzegżółtejspódnicyirytmiczniepociągającnosem.
–Oczywiściezostajesznanoc?–spytałaMonika.Naglepoczułasięzmęczona.
–Zostaję.Wezmęsobiejutrowolne.Atynaktórąidziesz?
Monika,którauczyłaWF-uwpobliskiejpodstawówce,apopołudniamiprowadziła
zajęciazaerobikuwStudioZdrowiaiUrodynaGrenadierów,miałacodziennieinnegodziny
pracy.Trudnobyłojespamiętać.
–Naósmą,alekończęwpółdopierwszejimożemyiśćrazemnajakiśobiad,cotyna
to?
–Niewiem…Maszmożeproszekodbólugłowy?Czujęsiętak,jakbyktośmnie
przeżułiwypluł.
–Idokładnietakwyglądasz–przyznałaMonika,grzebiącwszufladziezlekarstwami.
ZnalazłaetopirynęipołożyłaprzedBeatkąnastole.
–Dzięki,Goździkowa–uśmiechnęłasiębladoBeataiwycisnęłasobiedwietabletki.–
Straszniejestemzmęczona.Dajmijakąśpościel,tosobiezrobięłóżko…
–Żartujeszchyba.Samacizrobię.Tylepiejidźdołazienki.
Monikawstałaodstołuizaczęławkładaćbrudnenaczyniadozlewu.
–No,popatrz!–uśmiechnęłasię,biorącdorękibutelkę.–Nawetjednejczwartejnie
wypiłyśmy!Tomożeniejestjeszczetakźle?
ROZDZIAŁ3
któryopowiadaotym,jakMonikanieoczekiwaniedostajeróżę
Szkoła,wktórejuczyłaMonika,mieściłasięwwielkim,szarym,odpychającym
budynku.Tłokzaczynałsięjużprzedbramą.Młodzieżstałanachodniku,wymieniając
międzysobąpowitaniaipracedomoweorazskutecznietarasującprzejście.Nadziedzińcu
szkolnymrobiłosiętrochęluźniejiszerokistrumieńspragnionychwiedzyrozlewałsięna
boki,byznowuzgęstniećprzydrzwiachwejściowych.
Monikaczasamimiaławrażenie,żepracujewfabryce.Tysiącczterystadzieci,
przytłaczającailość.Noijakośćteżnieoszałamiająca…
10