Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ZdezorientowanaMonikastałaprzezchwilęobok,głaszczącdelikatnieprzyjaciółkępo
ramieniu,apotemposzładołazienkiporolkępapierowychręczników,którychużywałado
myciaokien.
KiedyBeatauspokoiłasięwreszcie,przystąpiładoopisaniaprzyjaciółceze
szczegółamicałejscenyprzedkawiarnią.Zezdziwieniemstwierdziła,żepamiętawszystko
takdokładnie,jakbyoglądałanagraniezukrytejkamery.ZdenerwowaniePawła,ruch,jakim
podciągałrękawgarnituru,żebyspojrzećnazegarek,intensywnączerwieńróży,
charakterystycznykształtdziwnychczerwonychkorali,którenosiłatamtabrunetka.Kiedy
doszładoopisu,jaksięświetnierazembawili,popijającwino,poprosiłazdławionymgłosem
ożołądkową.Wychyliłakieliszekjednymhaustem,zakrztusiłasię,poczymznowuzalała
łzami.
–Nienawidzęgo!–powtarzała,łkając.–Nienawidzę!!!
Kiedypokilkuminutachprzestałaszlochać,przyjaciółkazawlokłająsiłądołazienkii
kazałaopłukaćtwarzzimnąwodą.Efektzabiegówbyłmizerny.Monikaprzyjrzałajejsię
uważnie,pokręciłazdezaprobatągłowąipoklepałaserdecznieporęku:
–Możetylepiejweźjutrowolne…
Beatawestchnęła.Ciągleniemogłasięuwolnićodobrazunarzeczonegoobejmującego
obcą,pięknąkobietę.Ioduporczywejmyśli,żedlaniegotakobietaobcaniebyła.Dlatego
właśniepróbylogicznejanalizy,podejmowaneprzezMonikę,niemogłydaćpozytywnych
rezultatów.Nalogikęispokójbyłopoprostuzdecydowaniezawcześnie.
–Kobieto,spróbujspojrzećnatozdystansem.Pawełumówiłsięzjakąśdziewczynąw
kawiarni,aleprzecieżtosięzdarza.Żadnetoustronnemiejsceschadzek,żadenhotel,nie
krylisięwcale.Tominiewyglądanakonspiracjękochanków.Więcocochodzi?
–Oto,żesiędotegonieprzyznał!Oto,żemnieokłamał!Ioto,żejużnigdynie
będzietak,jakbyło.
–Eeetam,przesadzasz,normalnieweźmiecieślubiwszystkosięsamoułoży.
–Żadnegoślubuniebędzie–wyszeptaładramatycznieBeata.Apochwilidodała
słabo:
–Dusznomi,muszęsięprzejść–iruszyłaszybkododrzwi.
–Czekaj,idęztobą–krzyknęłazaniąMonika,łapiączoparciakrzesłaciepłybordowy
sweter;Beciaoczywiściezjawiłasięuniejwsamejbluzeczce,jednymztychswoich
cienkich,kobiecychfatałaszków,zupełnienieodpowiednichnachłodnewrześniowe
wieczory.
Kiedypochwiliwyszłyprzeddom,doeleganckiegoauta,zaparkowanegodokładnie
przedbramąMoniki,właśniektośwsiadał.„Noproszę–zwróciłauwagęBeata–ijakośnikt
tegocackanieukradł.Ajednakcudasięzdarzają!”
Popatrzyłazpewnązazdrościąnaszczupłą,elegancką,młodąbrunetkę,którawłaśnie
otwieraładrzwiczkisamochodu.„Tejtonapewnoniktniezdradza”–przeleciałojejprzez
głowę.
NaglewwieczornejciszyzabrzmiałypolifonicznedźwiękiMarszaTorreadora.Kobieta
wyprostowałasięizaczęławpośpiechuszukaćtelefonuwtorebce.„Ulubionykawałek
Pawła”–pomyślałaodruchowoBeatka,pociągającnosem.Inaglezadrżała.Brunetka,
wyciągająckomórkę,odwracałasięwłaśniewjejstronę.Telefonzaczepiłodługisznur
dziwnychczerwonychkorali.
„Toniemożliwe”–przeleciałoBeciprzezgłowę,bowświetlelatarnizobaczyłatę
kobietętakwyraźniejakwdzień.IjakkilkagodzinwcześniejprzedkawiarniąRozdroże.
–Monika,jazarazzemdleję–wydusiłazsiebie.
Izemdlała.
8