Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Chwyciłajegodłoń,wyciągniętąwjejstronę,
energiczniej,niżzamierzała,iwciążnaburmuszona
niczymprzedszkolakruszyławstronędomu.Dopiero
terazzoddalizobaczyła,jakurokliwatobyłabudowla.
Całazdrewnazszerokąwerandą,naktórejpołyskiwało
ciepłeświatło.Dachpokrytybyłstrzechą,jakwstarych
filmach,leczzachowanąwdobrejformietak,jakby
zostałaniedawnopołożona.
Szlibezsłowa.Onwciążwściekły,alenieco
usatysfakcjonowany,żejegobrutalnesłowaprzyniosły
zamierzonyskutek.Zkoleionarównieżzła
izbuntowana.Wyglądałonato,żecharaktermasilny
izdecydowaniejestindywidualistką,któranieznosi,kiedy
ktośwywierananiąpresję.
Stanęliprzeddrzwiami.Delikatniepchnąłdownętrza,
jakbywprowadzałwięźniadoceli,aniezaginioną
kobietę,którąnależałobysięzaopiekować.Jużchciała
czmychnąćwkorytarzprowadzącydosypialni,
odwczorajszejnocypełniącejfunkcjęjejpokoju,leczjej
sięniepowiodło.Aleksanderszybkozłapałdziewczynę
zakurtkęztakimimpetem,żeniemalzniejzdarł.
Nietakprędko.Dosalonu!ryknąłznówtymtwardym
głosem.Skoromaszsiły,żebyspacerowaćwśrodku
nocy,tomaszteżsiłynawyjaśnienia.Siadaj!Jego
negatywneemocjenieopadały.
PanieAleksandrze,comampanuwyjaśnić,skoro
samaniczegoniewiem?spytałaobojętnie,ale
zdecydowanie.
Byławściekła,żetraktujejaknieznośnąuczennicę,
którątrzebapostawićwkącie.
Zacznijodpoczątku,alboinaczej:zacznijodmomentu,