Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
stanowiłoprawdę.
–AltopiątydzieciakladyBannad,najmłodszacórka.Niemajej,
kurwa!
–Czyżbynaszświatowynajemnikzgubiłmłodeswejpaniimiał…
przejebane?Phi,hi…nowybacz,chłopie.–Kobietaprychnęłaitym
razemusmarkałasamąsiebie.Otarłaustaipodbródekzkleistej
wydzieliny,poczymroztarłająpodpostaciąprzezroczystejgalaretki
naskórzanejkamizelcewkolorzezgniłegobrązu.Jednocześnie
zsatysfakcjąpatrzyła,jakBrunosięuganiałpozamkowymdziedzińcu,
daremnieszukajączguby.–Głupiskurwiel…aleprzystojniak
iprzyzwoityjebaka–rzuciławzimnepowietrze.
Zawinęłasięwprzyniesionyzesobąkraciastykocoszaroczarnej
barwie.Żebylepiejsięprezentować,poprawiłanagłowiecoif
zosłaniającymgokapturem.Wkolejnościposzłazresztąlepiej
odzianychgapiówdośrodkazamczyska,abybyćświadkiem
powitalnejuroczystości.
*
Alstałanarozstajubłotnistychdrógpółnocpołudnieiwschód
zachód.Jejciężkiebutyztwardejskórygrzęzłycorazmocniej
wzasysającejjąbrei.Trzymaławdłonigarśćsrebrnychmonetrodem
zeStaregoKrólestwaitakjakjejjasnymiwłosamitargałwiatr,tak
myślamiwątpliwości.
WyprosiłaMoray,aby,jaktoMoray,wrobiłakogośwkradzież.
Przeztotamtenwielkiczłowiekwszarymfutrzemiałterazrozpłatany
brzuch,któregownętrzewyjadałydrapieżneryby.Almiała
zatomonetymatki,dziękiktórymmogławreszcieuciecwnieznane
odwszystkiego,cozna.
Zawszetegochciała,zawszepragnęłatylkotego.Leczteraz,gdy
uzyskałakutemusposobność,ostro,jakśnieżnazamiećwśrodkuzimy
naEyjeldsogis,zaatakowałająnawałnicawątpliwości.Choćodnosiła
wrażenie,żebyłotocośjeszcze.