Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sięprzedtym,lamentowała,buntowałasię,alewkońcu
zgodziłasię,abycodziennienadwiegodzinyprzychodziła
doniejwnuczkasprzedawczynizesklepu.
Zuwaginawciążpadającyśnieg,Julkazdecydowała,
żepojedziedosklepusamochodem.Niebyłodaleko,ale
chciałakupićtrochęwięcejrzeczy.Odśnieżyłaauto,
wydrapującnazamarzniętejprzedniejszybiekółko
ośrednicytrzydziestucentymetrów.Silnikodpalił,bez
problemuwyjechałazpodwórza.Nadworzebyłojeszcze
widno,świeciłosłońce.Byłmróz,śniegpięknieskrzyłsię
namijanychprzezniąświerkach.Jechaławolno,gdyż
byłoślisko,jednocześniezachwycającsiępanującą
tuzimą.Kiedyminęłalas,naglesłońcemocniej
zaświeciłojejwoczy.Samochódznienackaskręcił
wprawo,wwynikuczegowjechaławcośmiękkiego,
lekkouderzającklatkąpiersiowąwkierownicę.Zaklęła
siarczyścienawłasnąnieuwagęiostroświecące,
styczniowesłońce.Szybkoodpięłapasiwysiadłazauta.
Wpadłaprostowpotężnązaspęśniegu,aleszybko
wygramoliłasięzniej.Odetchnęłazulgą,booprócztego,
żewyglądałajakbałwan,chybaniebyłowielkiejszkody.
Wjechaławrosnącebliskodrogizarośla.Obsypane
ciężkimśniegiem,zdalekaniewyglądałyjakkrzaki.
Zagapiłasię,aitowydrapanenaprzedniejszybiekółko
teżzrobiłoswoje.Wsiadłazpowrotemzakierownicę,aby
wyjechaćzzaspy,aleniestety,kołakręciłysięwmiejscu.
Zrezygnowana,próbowałaprzymierzyćsię
dowypchnięciasamochodu,alepojazdanidrgnął.Oparła
sięozimnąmaskęauta,myśląc,comazrobić.Nagle,
patrzącwciążpodsłońce,zobaczyłaszybkobiegnącą
wjejstronępostać.Odetchnęłazulgą.Tochybajakiś
miejscowypodążałnaratunek.Niecozawstydzona
czekałanapomoc.Podszedłdoniejmężczyznawbliżej
nieokreślonymwieku,wczapcenaciągniętejgłęboko
naoczy,zzarostemstarszymniżdwudniowy.Ubranybył
jednakschludniewciemnedżinsowespodnieigranatową
kurtkę.Pociągnęłanosem,mającnadzieję,żeniejestpod
wpływemalkoholu.BabkaTrudamówiła,żetu,
wBarwinach,wielumężczyznrozpoczynadzieńodpiwa