Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
czytaniejnalewki.Majątakiobyczaj,boniemająroboty,
bosięimwtedylepiejpracuje,bokoledzynamawiają.
Trudamówiłaotym,kiwającgłowązesmutkiem.Aleten
chybajednakniebyłpijany.
Nicsiępaniniestało?zapytałmężczyzna
zdenerwowany.Widziałemzdaleka,jaksamochód
ślizgasiępodrodze,toprzybiegłem.Akuratwychodziłem
zesklepu…Dodał.
NicmisięniestałopowiedziałaJulkanieco
zawstydzona…tylko,żeniemogęwyjechaćztego
śniegu,próbowałamwycofaćauto,aleniedałosię.
Mężczyznaroześmiałsię,alenieszyderczo,nie
złośliwie,tylkotaksympatycznie,zwyczajnie,jak
przyjaciel.PopatrzyłnaJulkę,aonazaczerwieniłasiępod
jegowzrokiem,mimoitakjużczerwonychodmrozu
policzków.Wpopłochupomyślała,żemogłazałożyć
chociażczapkę,atakfacetzobaczyłjejnieumytewłosy.
Spróbujęwyjechaćztegośniegu,możesięuda,ajak
nietopomyślimyoczymśinnympowiedział.
Siadłzakierownicąiwrzuciłwstecznybieg.Kołasię
kręciły,alesamochódstałwmiejscu.Pochwilijednak
wysiadłipoleciłJulce,żebypoczekała,aonzachwilę
tuwrócizeswoimsamochodem,towyciągnienalince.
Niemiałainnegowyjścia,więcczekała.Wsiadładoauta,
bomrózszczypałwnosiuszy.Pojakimśczasiepodjechał
czarnyterenowysamochód.Julkaotworzyłaoczyszeroko
zezdziwienia.Pomyślała,żetochybażadenmiejscowy.
Jednakzerkającnarejestracjęautastwierdziła,
żepochodziłostąd.Widaćniewszyscywalczą
tuzbezrobociem.Mężczyznapodpiąłlinkędomałego
pojazduJulkiirazdwawyciągnąłgozkrzaków.
Naszczęściejejjedynyśrodeklokomocjiwcalenatej
kraksienieucierpiał.Kiedysamochódstałjużnadrodze,
Julkawyciągnęładoniegodłoń,mówiąc:
Bardzopanudziękuję!Niewiemjakbymsobiesama
poradziła.
Uśmiechnąłsięsympatycznie,podającjejrękę.
Bardzoproszęipolecamsięnaprzyszłość.Mam
naimięKrzysztof.