Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
siędosnu,krzyczągłośno.
Zbliżamsiędoparkanuidługopatrzęprzezszczelinę.Widzę,jak
Nadzieńkawychodzinaganekikierujesmutne,tęsknespojrzenia
naniebo…Wiosennywiatrdmiejejwprostwbladą,ponurątwarz.
Przypominajejotamtymwietrze,któryhuczałwtedynagórze,kiedy
słyszałaowetrzysłowa–itwarzjejstajesięsmutna,smutna,
apotwarzyspływałza…Ibiednadziewczynawyciągaobieręce,
jakbyproszącwiatru,żebyprzyniósłjejjeszczeraztesłowa.Aja,
doczekawszysiępowiewuwiatru,mówiępółgłosem:
–Kochamcię,Nadziu!
Bożedrogi,costajesięzNadzią?Wydajeokrzyk,uśmiechasię
całątwarząiwyciągaręcekuwiatrowi,radosna,szczęśliwa,taka
ładna.
Ajaidęsiępakowaćdodrogi.
Tobyłojużdawno.TerazNadzieńkajestjużmężatką;czywydano
ją,czysamawyszłazadrobnegourzędnika–toniemaznaczenia…
matrojedzieci.Aletego,jakeśmychodzilinasaneczki,jakwiatr
przynosiłjejsłowa:„Kochamcię,Nadzieńko!”–niezapomniała;jest
todlaniejteraznajszczęśliwsze,najtkliwszeinajpiękniejsze
wspomnieniecałegożycia.
Ajasamteraz,kiedyjestemstarszy,jużnierozumiem,
pocomówiłemowesłowa,pocożartowałem…