Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
byłopowodu.Pamiętam,jakkiedyśojciecchciał
mispuścićlanie,aleuratowałamnienaszacętkowana
bokserka,Saba.Położyłasięnamnieiniepozwoliła
uderzyć,choćcaładrżałazestrachu.Znalazłem
kiedyśnaulicyiubłagałemrodziców,byznami
zamieszkała,niemającpojęcia,żebyładługobitaprzez
swojegowłaściciela.Unasznalazłaprzytulnydom
dośmierci.Musieliśmyuśpićpowielulatach,gdy
okazałosię,żedopadłnowotwór.Traktowaliśmyjak
członkarodzinyi,zdaniemmamy,stanowiłachodzący
dowódnato,żemambardzodobreserce.Boprzecież
zanimprzyprowadziłemSabędodomu,oddawałemjej
codziennie,idącdoszkoły,swojekanapki.Potem,gdyjuż
znamizamieszkała,zawszespaławmoimłóżku.Gdy
uśpiliśmy,czułemsię,jakbymtraciłmłodsząsiostrę…
Rodziceniemielizemnąlekkotakżedlatego,żeciągle
wracałemdodomupoobijany.Nachirurgiipobliskiego
szpitalalądowałemjeszczeczęściejniżwgabinecie
szkolnejdyrekcji.Czylinaprawdęczęsto.
Kiedyśuderzyłamniewgłowępaninaświetlicy,nie
mogłajużzemnąwytrzymać,takibyłemnieznośny
głowarozcięta,matkazrobiłaświetliczancepotężną
awanturę.Wefekcieniktniezapytał,zacodostałem.
Świetliczankaoberwałaodmamyznaczniebardziej,niż
jaodniej.
Pewnegorazuchciałemstrącićzdrzewajedną,jedyną
gruszkęrzuconywniąkamieńtaksięodbił,żegłowa
znówbyłaszyta.Pamiętamjeszcze,jakkoledzymnie
podpuściliiwsadzilinadachniewielkiegogarażu.Uciekli,
gdyktośzacząłnadchodzićiichpogonił,amniezostawili.
Musiałemschodzićsamitakschodziłem,żespadłem
prostonacegły.Głowaznówrozbita...
InnymrazemrozrabialiśmyzkolegaminaKircholu,
bardzoładnym,choćzaniedbanymcmentarzu
żydowskim,położonymoczywiścienaBałutach.Była
zimaijakośtaksięzdarzyło,żelatałymiędzynaminie
tylkośnieżki,aletakżekamienie.Jednymdostałemprosto
wusta.Gdywróciłemdodomumiałemrozchylonewargi
itakspuchniętedziąsła,żeniebyłowidaćzębówtak