Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dopuścićzewzględunamamęibrata.
—Mamfałszywepapiery—wyznał,wzruszając
ramionami.
—Alewciążniemożeszżyćnormalnie.
—Wtymkrajunie.
Spojrzałananiegonapołybadawczo,napoły
nieśmiało.
—Niemogłeśuciec?
—Tobyłobytrudne,alenieniemożliwe.Mogłem…
—znaczącozawiesiłgłos.—Aleniechciałem.Miałem
nadzieję,żejeszczekiedyśsięodnajdziemy.
—To,cozrobiłeś…—Jankawyginałapalce.Była
zdenerwowanaizaskoczonacałątąsytuacją.Sercewaliło
jejjakmłot;jakbyodmłodniałapodnaporemjego
wzroku.
—Ilerazymamcipowtarzać,żetobyło
koniecznością?
—Mniemogłeśpowiedzieć.Mogłeśmizaufać.
Sądziłam…—Urwała.
Pokręciłprzeczącogłowąiwestchnął,jakbyztrudem
nadsobąpanował.Miałwrażenie,żeodbywajątęsamą
rozmowękolejnyraziwżadensposóbniemożesię
przebićprzeztarczęjejniezrozumieniaiżalu.Wmyślach
policzyłdotrzech.
—Niewiedzielianimojamama,animójbrat,ani
Tadek—wyjaśniłspokojnie.—Nikt.Itakbyłolepiej.