Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nidziewuch,nic.Poszlistąd,białasy.
–Velmatukiedyśpracowała–upierałsięduży.Mówił
niemalrozmarzonymgłosem,jakbybyłsamnaleśnej
polanieizbierałfiołki.Wyciągnąłemchusteczkę
iwytarłemsobiekark.Wykidajłowybuchnąłśmiechem.
–Velmatupracowała.Alejużniepracuje.Emerytura.
–Zabierztęcholernąłapęzmojejkoszuli–powiedział
olbrzym.
Czarnysięzasępił.Niebyłprzyzwyczajony,byktoś
mówiłdoniegowtensposób.Zabrałdłońizacisnął
jąwpięść,któranabrałakoloruirozmiarusporego
bakłażana.Naszalileżaławszaknietylkojegoposada,
aleireputacjatwardzielaorazszacunekklienteli.
Zawahałsię,nimpopełniłbłąd.Zamachnąłsięlekko
izadałmocnyprostycios,ledwieruszającprzytym
łokciem.Trafiłdużegowszczękę.Przezsalęprzeszło
lekkiewestchnienie.
Tobyłdobrycios.Wyprowadzonyzlekko
opuszczonegoramieniaipoprzedzonydelikatnym
skrętemtułowia.Poszłazanimniemałasiłaibyłowidać,
żeczłowiek,którygozadał,miałzasobąlatapraktyki.
Dużyjednakledwiedrgnął,głowęodrzuciłomumoże
nacentymetr.Niepróbowałzablokowaćuderzenia,
przyjąłjeisięotrząsnął.Chrząknąłcichoichwycił
wykidajłęzagardło.
Tenpróbowałwymierzyćmukopniakakolanem
wpachwinę,leczolbrzymobróciłgo,rozstawiającszerzej
obuteekstrawaganckostopynazłuszczonymlinoleum.
PociągnąłMurzynadotyłuichwyciłprawąrękązapasek,
którypękłniczymsznurekwędliniarski.Ogromnądłonią
podparłplecywykidajłyiuniósłgowyżej,poczymcisnął