Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Tak,jateżbardzosięztegocieszę–powiedziała
Mary.–Okropniebyłopatrzećnajejcierpienie.
Anisłowemniewspomniałaotym,jakciężko
musiałobyćjejsamej,gdywzięłanasiebierolę
gospodyniiopiekunkidodzieci.Wydawałosię,
żeodczuwajedynieradośćzpowodulepszegostanu
mamy.
–Możeprzyjdzieszteżnanastępnespotkanie
–odważyłemsięzaproponować.
–Bardzochętnie–odparła,abłyskwjejoczach
podpowiedziałmi,żenaprawdętakmyślała.Chciałem,
żebyMarybyłaczęściąnaszejgrupymłodzieżowej.
Chciałem,żebyczułasięunasdobrze.Problempolegał
jednaknatym,żeniebyławierząca.Dlategoniebyłem
pewien,czyWilliedobrzezrobił,przyprowadzając
jądziśdokościoła.Zalecałsiędodziewczyny,któranie
byłachrześcijanką,podczasgdyjaztegowłaśnie
powodumusiałemporzucićmyślopoważniejszej
znajomościzKamelią.Niewydawałomisiętozbyt
sprawiedliwe.Ichoćniemiałemwątpliwości
codowiaryWilliego,tozastanawiałemsię,czy
spotkaniazniewierzącądziewczynąniebyłyzbyt
ryzykowne.Mojemyśliautomatyczniepowędrowały
doKamelii.Dojejbłyszczącychoczuidługich,
lśniącychwłosów.Byłanajładniejsządziewczyną,jaką
kiedykolwiekwidziałem.
Gdybytylko
…
RozmyślaniaprzerwałomiwołanieciociLou,która
wzywałamniezpowrotemdonalewaniaponczu.