Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dosutereny,aprzedewszystkimkruszejąceschodyzprzerdzewiałymi
resztkamibarierki.Najwyraźniejgospodarzombardziejzależało
natym,jakdomwyglądaodfrontu.
Naszczycieschodów,przeddrzwiamiwejściowymi,zatrzymały
gopodniesionegłosydwojgaludzi–mężczyznyikobiety.Mężczyzna
krzyczał,rzucałpojedynczefrazyjakkrótkieseriezautomatu.Kobieta
reagowałaspokojniejszym,choćteżstanowczymtonem.Kłócilisię,
niebyłocodotegowątpliwości.
Naglecośzaszurałowganku.Poradeckiwostatniejchwilimocno
zapukałwszybędrzwiwejściowych.
–Kogotamdiabli…Otwarte…–usłyszał.
Otworzyłiwszedłprostonapotężnego,dwumetrowego
mężczyznę,któryzajmowałtrzyczwarteniezbytprzestronnejsieni.
Zwnętrzabuchnęłociepłepowietrze,przesyconezapachemstarych
skórzanychbutówimokregofilcu.Mężczyzna,prawdopodobniemąż
MarioliKacprzyk,spojrzałnaniegowyzywająco.
–Ocochodzi?
–ZgłoszonozaginięcieniejakiegoAntoniegoPietrasika.Jestem
zpolicji.–Nikiforniedbalemachnąłodznaką,czympewnie
powstrzymałatak.Kątemokadostrzegłogromnezaciskającesiępięści.
Facetpoczerwieniał.Wtejsamejchwiliwdrzwiachstanęłakobieta.
Zpodkrążonymioczami,śladamiłeznazaróżowionychpoliczkach,
bezśladumakijażu,wyglądałaraczejpospolicie.Nabluzkęopadał
długiwarkocz.Naturalnablondynka.
–Wezwałaśpolicję–warknąłmężczyzna.
–Tak,dzwoniłam.Najwyższyczas,żebyktośsiętym
zainteresował.Proszęwejść.–Kobietaprzepuściłainspektora
iwskazałakuchniępolewejstronie.–Proszęusiąść,tubędzie
najwygodniej.–Wyciągnęłarękęwstronęmasywnegoowalnegostołu,
nakrytegoceratąwróżowo-fioletowekwiaty.