Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Pomieszczenienieprzypominałotypowejwiejskiejkuchni.
Ascetycznieprostemeble,piecyk,stół,szerokichromowanyzlew
zpodwójnąkomorą–wszystkolśniłoczystością.Ajednakczegoś
tubrakowało.DopieropodłuższejchwiliNikiforskojarzyłczego.
JutroWigilia.Wdomu,gdziemieszkałacałarodzina,powinno
pachniećbigosem,sernikiem,świeżoukręconymmakiem.Atubyło
jakwopuszczonymbiurze.Nicnierozgrzewałochłodu,którypanował
wtymwnętrzu.
Nastolepołożyłteczkę,którąprzyniósłzsamochodu,iwyjąłzniej
potrzebnepapiery,całyczasobserwującgospodarzy.Onaprzysiadła
naskrajukrzesła,jejmąż,opartyoframugędrzwi,śledziłkażdyruch
policjanta.Milczeli.
GdyPoradeckipstryknąłdługopisem,jaknaumówionysygnał
MariolaKacprzykzaczęłamówić:
–Wyszedłwczorajwpołudnie.Powiedział,żemusisięprzejść.
Nigdyniemówił,dokądidzie.Znamyjegoprzyzwyczajenia.Mniej
więcej.Zwykleodwiedzakogośwewsi.Siedzitamkilkagodzin,
wypijaparękieliszkówiwraca.Śpinakozetcepodoborą.Rzadko
przychodzinagórę.Lubiprostotę.–Uśmiechnęłasięsmętnie.
–Zawsze,kiedywracazewsinarauszu,wspominawojskoiwolisię
wtedyprzespaćwwarunkachpolowych,jaktonazywa…
–Powiedzlepiej,żezwyklejestzbytpijany,żebywejść
poschodach–wtrąciłmężczyzna.
–Nieprawda.Ojciecniepijedużo.Nigdyniebyłtypempijaka.
Tohonorowyczłowiek.–PorazpierwszyMariolaspojrzała
Poradeckiemuwtwarz.Niewytrzymałispuściłwzrok,udając,żecoś
zapisuje.Jaknieprawdopodobniesmutnemiałaoczy.Nie,niesmutne.
Głębokie.Jakbypatrzyławgłąb.Wotchłańgłębi.–Niepozwalasobie
naokazywaniesłabości–ciągnęła.–Oczywiścieczasamiorganizm
odmawiamuposłuszeństwa,tostarszyczłowiek.Wieleprzeszedł.Ale
niktgonigdyniewidziałleżącegowrowieczypodsklepem.Zawsze