Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Pomieszczenienieprzypominałotypowejwiejskiejkuchni.
Ascetycznieprostemeble,piecyk,stół,szerokichromowanyzlew
zpodwójnąkomorąwszystkolśniłoczystością.Ajednakczegoś
tubrakowało.DopieropodłuższejchwiliNikiforskojarzyłczego.
JutroWigilia.Wdomu,gdziemieszkałacałarodzina,powinno
pachniećbigosem,sernikiem,świeżoukręconymmakiem.Atubyło
jakwopuszczonymbiurze.Nicnierozgrzewałochłodu,którypanował
wtymwnętrzu.
Nastolepołożyłteczkę,którąprzyniósłzsamochodu,iwyjąłzniej
potrzebnepapiery,całyczasobserwującgospodarzy.Onaprzysiadła
naskrajukrzesła,jejmąż,opartyoframugędrzwi,śledziłkażdyruch
policjanta.Milczeli.
GdyPoradeckipstryknąłdługopisem,jaknaumówionysygnał
MariolaKacprzykzaczęłamówić:
Wyszedłwczorajwpołudnie.Powiedział,żemusisięprzejść.
Nigdyniemówił,dokądidzie.Znamyjegoprzyzwyczajenia.Mniej
więcej.Zwykleodwiedzakogośwewsi.Siedzitamkilkagodzin,
wypijaparękieliszkówiwraca.Śpinakozetcepodoborą.Rzadko
przychodzinagórę.Lubiprostotę.Uśmiechnęłasięsmętnie.
Zawsze,kiedywracazewsinarauszu,wspominawojskoiwolisię
wtedyprzespaćwwarunkachpolowych,jaktonazywa…
Powiedzlepiej,żezwyklejestzbytpijany,żebywejść
poschodachwtrąciłmężczyzna.
Nieprawda.Ojciecniepijedużo.Nigdyniebyłtypempijaka.
Tohonorowyczłowiek.PorazpierwszyMariolaspojrzała
Poradeckiemuwtwarz.Niewytrzymałispuściłwzrok,udając,żecoś
zapisuje.Jaknieprawdopodobniesmutnemiałaoczy.Nie,niesmutne.
Głębokie.Jakbypatrzyławgłąb.Wotchłańgłębi.Niepozwalasobie
naokazywaniesłabościciągnęła.Oczywiścieczasamiorganizm
odmawiamuposłuszeństwa,tostarszyczłowiek.Wieleprzeszedł.Ale
niktgonigdyniewidziałleżącegowrowieczypodsklepem.Zawsze