Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przecieżmogębyćkimśzupełnieinnym,niżcisię
wydaje.Skądwiesz,żepodczastwojejnieobecnościnie
wyniosęztwojegodomusreberalborodzinnych
skarbów?
Eduardoposłałjejniecołobuzerskiuśmiech,który
sprawił,żeprzezkrótkąchwilęzobaczyławniminnego
człowieka,pełnegożyciaienergii,którynaskutek
jakiegośwydarzeniaprzeobraziłsięwpoważnego
ismutnegomężczyznę.
Dziewczyna,któraśpiewanaulicyzamarnegrosze
iktóraodtrąciłamojepieniądze,wyniośletwierdząc,
żepowinienemjedaćbezdomnym,niepotrafiłaby
ukraśćnawetsuchejkromkichleba.Jestemtego
pewien.
Marianneupiłałykkawy,bypokryćzmieszanie.Tyle
miłychsłównieusłyszałajużoddawna.
Dziękujęcizazaufanie,atakżezapropozycję
pracy,aleniejestemjeszczegotowanatakązmianę.
JakchceszToznaczy,chciałempowiedzieć,
żedecyzjanależydociebie.Pochwilidodał
swobodnymtonem:Dlaczegoniespróbujesztego
ciastazowocami?Wyglądasmakowicie.
Maszrację.
Ichrozmowaprzebiegaławmiłej,przyjaznej
atmosferze.Unikalijakichkolwiekosobistychtematów,
jakbywyczuwaliwtymjakieśniebezpieczstwo,
któregoobydwojepragnęliuniknąć.
Dwadzieściaminutpóźniejrozstalisię.Marianne
wróciładoswojegozajęcia,aEduardo?Bógjedenraczy
wiedzieć.Marianneniechciałabyćwścibska.Kiedysię
pożegnali,obserwowałago,jakodchodzi,isercezabiło