Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
odpowiedźzabrzmiałanaturalnie,beztejnutkigoryczy,którąjednak
poczuła.
Oczysąsiadki,dotądlustrującezciekawościąwystrójdużego
pokoju,zwróciłysiękuniejzpewnymzdziwieniem.
—Samasobienieporadzisz.Mójkrewniakbardzobycisię
tuprzydał—stwierdziłapoprostu.
—Niemamkasy,żebywynająćpracownika—odpowiedziała.
Kobietawzruszyłaramionami.Dekoltwypłowiałejsukienki
wkwiatyobsunąłsięniżejobnażającobwisłepiersiwsmutnym
cielistymstaniku.Baśkaznałatentypbielizny.Samaostatnio
najchętniejcośpodobnegozakładała.Praktycznymodel,morderca
każdejrandki.Możnabyłogopraćzpościelą.
—Ajaksobiewyobrażaszterazobsługętejpsiarni,co?Niemasz
wyjścia.Kostekniepotrzebujewiele.Dogadaciesię.
Baśkaspojrzałananogę,którejposkładaniewjednącałośćmoże
potrwać,iuświadomiłasobie,żejejwybawicielkamarację.
—Cotozaczłowiek?
—Robotny—stwierdziłaruda,jakbytobyławyczerpująca
odpowiedź,iznowuwzruszyłaramionami.Baśkadoszładowniosku,
żetengestczęstotowarzyszyjejsłowom,jakbykobietaniczegonie
byłazbytpewna.Albojakbydziwiłasię,żektośwogóle
zainteresowanyjesttym,comadopowiedzenia.
—Lubizwierzęta?—byławarszawiankaspróbowaładrążyćtemat.
Znowuruchramion,którymiałwystarczyćzareplikę.
Baśkapoddałasię.Jakiemiaławłaściwiewyjście?
Gdzieśnajpierwcicho,apotemcorazbardziejnarastająco,odbijając
sięechemodzwartejścianydrzew,dobiegłsygnałkaretki.
—Dobrze,niechprzyjdzie—Baśkapodjęładecyzję.Kobieta
pokiwałagłowąipodałajejtorebkęleżącąnastole.
—Weźdowódizostawkluczedokomórkizpaszą.Iniemartwsię.
Niccituniezginie—dodałaszybko.Baścenieprzyszłonawet