Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
2
Zbliżałasiępółnoc,gdynapodwórkupowiatowegoszpitalaświętego
AleksandraprzyRynkuFabrycznymzatrzymałasiędorożka.Mimo
dośćwysokiejtemperatury,którautrzymywałasiętakżepozachodzie
słońca,miałapodniesionydach.
StanisławBergwyskoczyłzdryndyiszybkimkrokiemruszył
wkierunkuwejściadobudynku.Byłwpołowiedrogi,zostało
mudopokonaniadziesięć,możedwanaściekroków,gdynajego
drodzewyrósłpotężnycień.Detektywniezwolniłjednak,arytm
uderzeńobcasówjegotrzewikówobrukniezostałwżadensposób
zakłócony.
–Dobrywieczór,szefie–przywitałgotubalny,schrypniętygłos;
takimgłosemnaniektórychulicachtegoprzemysłowegomiasta
„prosiłosięgrzecznie”okilkakopiejek,anajlepiejzłotegoimperiała.
–Witaj,Ciupa.
–Jużmyślałem,żeszefsięnigdynieodezwie…–westchnął
wielkolud.
–Wszystkogotowe?–chciałwiedziećBerg.
–Zmojejstronytak.Chodźmy.
RochCiupabyłbyłympielęgniarzemwzakładziedlaumysłowo
upośledzonychiepileptykówprzyulicyTkackiej,dokądStanisław
Bergtrafił,oczywiścieprzezprzypadek,przeddwomalaty.Wkrótce
okazałosię,żedyrektorszpitala,doktorChrystianAntoniZahn,
toszarlatanprowadzącyniedozwoloneeksperymentynapacjentach.
Przed
jednym
z
takich
zabiegów
z
wykorzystaniem
prądu
elektrycznegoStachowiudałosięwymigać.Ocaliłzdrowie,amoże
nawetiżycie.NoizyskałwiernegopomocnikawpostaciRocha