Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
3
NazywałsięJohannWolfgangGross,przyjechałdoŁodzizNadrenii
Północnej-Westfaliiibyłjednymznajbardziejwpływowychludzi
wmieściestukominów.Stałsięnimzresztąwbardzokrótkimczasie,
bowzaledwiedwalata.Skupowałweksle,udzielałbłyskawicznych
pożyczekludziom,zktóryminiechciałjużrozmawiaćżadenbank.
Uchroniłteżnajpewniejprzedspaleniem,którebyłodlawieluludzi
ostatniądeskąratunku,kilkanaściefabryk.
Niektórzymieligozaanioła,innizawcielonegoszatana.Sam
siebie,wgronienajbliższychwspółpracowników,nazywałpółżartem
pracownikiemczyśćca.Boczywłaśnietakiejpracyniewykonywał?
Sprzątałponieudacznikach,awszystkotocałkowicielegalnie.Znałsię
bardzodobrzezprezydentem,policmajstremiwszystkimiwielkimi
tegomiasta,amożeinawetcałejgubernipiotrkowskiej.Dotego
zpowodzeniemhandlowałbawełnąiinnymisurowcami,bezktórych
ŁódźniebyłabyŁodzią.
JesteśmynamiejscuusłyszałStachdokładnietesamesłowa
copółgodzinywcześniej.
PowózzatrzymałsięnapodjeździeprzedpałacemJohanna
WolfgangaGrossaprzyulicyŚredniejpodósmymdokładniekwadrans
popółnocy.Wżadnymzokienniepaliłosięświatło.JednakBerg
wiedział,żewśrodkutętniżycie.Przecieżniepierwszyrazzjawiałsię
tutajwśrodkunocy.
Dobrywieczórprzywitałgowdrzwiachmajordomusrodziny
Grossów,Fabian;byłtoosobnikprzerastającyStachaniemalże
ogłowę,zponurątwarzą,mówiącyzawszetymsamym,wypranym
zemocjigłosem.