Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
5
Roszkowskiego,jednąznajbardziejznanymwmieście,boipołożoną
wsercuŁodzicukiernię,upodobalisobieadwokaci,artyści,
inżynierowie,aletakżeprzeróżnejmaścikombinatorzyiszumowiny:
spekulancifinansowi,sprzedawcylichwiarskichpożyczek,podpalacze
lubci,którzywtymniecnymprocederzetylkopośredniczyli.Każdy
stolik,nawetstojącywnajciemniejszyminajdalszymkącie,nawetten
sąsiadującyzwychodkiemidrzwiaminazaplecze,miałstałego
rezydenta.Ktoś,ktobyłuRoszkowskiegoporazpierwszy,gubiłsię
jakwemgle.Dymzcygar,papierosówifajekbyłzresztąowiele
gęstszyniżona.
StanisławBergprzekroczyłprógcukiernipunktualniezapięć
dwunasta.
Chwilę
trwało,
nim
jego
wzrok
przyzwyczaił
się
dopanującychtuwarunków.
Płacić!krzyknąłdomarkeraktoś,ktowłaśniezrobiłdobry
gescheft,amożetylkopodjadłzdrowo,wypił,apotemmusięodbiło,
tudzieższczęśliwiepozbyłsięniechcianegogościa,któremunaimię
byłoKatzenjammer.
Dzieńjakcodzień.TymrazemjednakStachmusiałwyłuskać
spośródgościtego,którygointeresował:szantażystęzczerwonym
goździkiemwklapie.
Stoliczekpanżyczy?zagadnąłgoprzechodzącymarkerztacą,
naktórejustawionopięćkuflipiwa.
Zachwilę,panieBulwa.
Znajomykelnerpopędziłdalej,podzwaniającszkłem,Stachzaś
rozglądałsięzuwagą,choćdyskretnie.Wtymcelupochwycił
„DziennikŁódzki”umieszczonynadrewnianymstelażuzwyślizganą