Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przezchwilęsięwahał,alepotemodwróciłsięibezsłowa
zniknąłwpotokachdeszczu.
Niemogłajużtracićczasu.Chwyciłapłaszczorazparasol
izkluczykamiwdłoniwymknęłasięnadwór.Naścieżcepełno
byłopotarganychdeszczemiwiatremkwiatówpoinsecji,zwanej
teżgwiazdąbetlejemską,któretworzyłycośwrodzajukrwawego
chodnika.
ToyotaRachelstałazaplebanią.Ruszyławolnowjejstronę,
starającsięniezwracaćnasiebieuwagi.Niechciała,żeby
domyślilisię,coplanuje.
Deszczspływałpotokamipoparasolu,apotemkaskadądojej
stóp.Poruszałaustami,wymawiająckolejnesłowa„Składu
Apostolskiego”:
WierzęwBogaOjcawszechmogącego,Stworzycielanieba
iziemi.IwJezusaChrystusa,SynaJegojedynego,Pananaszego,
który...
Zasobąusłyszałajakiśdźwięk.Odwróciłasię,czując,jakserce
walijejwpiersi.
Stephen?szepnęła.Stephen,toty?
Deszcznagleustał.Wiatrzamarł.Natwarzypoczułazatęchły
powiewśmierci,jakbytużprzedniąotworzyłsięstarygrobowiec.
Zkrzykiemrzuciłasięprzedsiebie.Przedniązamajaczyłkształt
samochodu,alepotknęłasięnanierównymbrukuiwypuściła
kluczykizdłoni.Natychmiastpadłanakolana,żebyjepodnieść.
Zacisnęłananichpalce.Krzakizaszeleściłyiusłyszałacichy
śmiech.Spojrzaładotyłu.Wświetleodległejbłyskawicydojrzała
błyskmetalu.
Nie!Zerwałasięnarównenogiipomknęłaprzedsiebie.
Znowusiępotknęła,alezarazzłapałarównowagę.
Wkońcudotarładosamochoduipociągnęłazaklamkę.Był
otwarty.Zasobąsłyszałacorazgłośniejszehałasy.Nieoglądając
się,wskoczyładowozuizamknęładrzwiczki.Próbowaławłożyć
kluczykidostacyjki,aleudałojejsiędopierozatrzecimrazem.
Wreszcieuruchomiłasilnik.Wrzuciławstecznybieg,azjej
piersiwydobyłosięgłuchewestchnienieulgi.Samochodemlekko
zarzuciłonamokrymbruku.
Rachelzmieniłabiegidodałagazu.Wózskoczyłdoprzodu
niczymdźgniętyostrogąwierzchowiec.Zaczęłaodmawiaćwmyśli
modlitwędziękczynną.Awięcjednaksięudało!
Dopieroterazodważyłasięzerknąćzasiebie,aleciemnośćbyła
nieprzenikniona.Odwróciłasięwięcwstronędrogi.Wświetle
reflektorówdostrzegła,żecośzagradzajejdrogę.Jakaśpostać,