Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
naramieniu,powiedziałsobie,niejestwstanieznieść
tegodłużejpójdzie,gdziegooczyponiosą,ibędzie
szukałpoświeciepracy,rzucającswójkijnarozstajnych
drogach,iwybierająctę,naktórąpadnie.Wkrótce
przecieżmyślomatce,oSecie,którzybędąmusieli
cierpiećbezniego,takgozaczęłaniepokoić,
żepostanowieniejegozmiękło.Powróciłnadrugidzień,
aleprzerażenieirozpacz,jakichmatkaprzeztedwadni
do​znała,tra​piłyodtegoczasujakzmora.
NiepowiedziałsobieAdamtosięnigdynie
powtórzy.Źlebyłobyzemną,choćbymnajwiększych
dokonałczynów,amojanieszczęsnastaramatka
narzekałanamnie.Jestemsilny,byłobynikczemnością
odejśćizostawićcałąbiedędozniesieniatym,cosłabi
inieudolni.„Silnipowinniznosićkalectwasłabych,niezaś
myślećosobie”.Jesttotekstjasnyjaksłońce,
niepotrzebującyżadnychobjaśnień.Poszedłbym
najgorsządrogą,gdybymrzuciłmoich,jedyniedlatego,
żebymibyłołatwiejiwygodniej.Świniamożesię
wbłociepołożyć,oniczyminnymniemyśleć,alekto
maludzkieserce,niebędziespokojny,choćbymiał
najlepsząpościel,jeślibliscymuspoczywają
nakamieniach.Nie,nie;nigdykarkuzjarzmanieusunę
iniezostawięwnimsłabszych.Ojciecstanowidlamnie
krzyżciężkiibędzienimzapewneprzezdługielata.Cóż
stąd?Mamzdroweczłonkiiumysł,bytozno​sić.
Wtejchwilidałosięsłyszećcichestukaniedodrzwi,
jakbyktownieuderzałwierzbowągałązką,aGyp
zamiastzaszczekać,jaksiętegomożnabyłospodziewać,
zawyłgłośno.Adamzdziwionyposzedłdodrzwi
iotworzyłje.Niebyłotamnikogo,panowałaciszatak
samo,jakprzedgodziną,żadenliśćsięnieporuszył,
aprzyświetlegwiazdmożnabyłospostrzecstrumień
ijegoobydwapustebrzegi.Adamobszedłcałydominic
niezobaczyłpróczszczura,któryskryłsięprzednimpod