Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żebycisiępolepszyło.Bardzo.Pozatymowszem,nie
podobamisięmyśl,żemoiprzyjacielemoglibycię
dotykać.
Ali-gator?Naprawdę?Chybawolałabymjakieśinne
określenie,niewiem,możeciasteczko.Wszystkobyło
lepszeniżporównaniedoprzerośniętejjaszczurki,
prawda?
Inazwałmniewłaśnie„swoją”?
Widzicie?Roztapiamsię
–BronxdurzysięsekretniewReeve,aSzronmafioła
napunkcieKat.Niczegobyniepróbowali.
Prawdęmówiąc,przedCole’emżadenchłopak
niczegozemnąniepróbował.Niemiałampojęcia,
dlaczegodziałałamnaniegotaknieodparcie.
–Nieważne–odparł,nachylającsię,bymusnąć
ustamimojąszyję.–Wyślęswoichchłopcówdoszpitala,
jeślisiędociebiezbliżą.Nielubięsiędzielićznikim
swoimizabawkami.
Omalnieprychnęłam.
–Jeśliktośjeszczeraznazwiemniezabawką,wypruję
muflaki.
–Wporządku,przyjąłemdowiadomości.Pozatym,
Ali,chciałbym,żebyśmnienazywałaczymśswoim,
zwłaszczazabawką.Naprawdępragnę,żebyśsięmną
bawiła.
Okay,przyznaję,prychnęłam.Niejasnysygnał.
–Udowodnijto,Cole’uHollandzie.
Jegoreakcja?Jęk.
Westchnęłam.Niebyłowtymnicniejasnego,
prawda?
–Wracającdobezwzględnychmetod,które