Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–PoproszęBronxaiSzrona,żebymnieszkolili.
Zmrużyłoczy,którezmieniłysięwwąziutkieszparki.
–Odmówią.Dopilnujętego.
–Możezpoczątku.–Akurat.Wszyscypostępowali
zawszewedługjegozasad.Nawetinnesamcealfa
rozpoznawaływnimwiększego,groźniejszego
drapieżnika.–Dysponujęjednaksekretnąbronią.
Uniósłbrwi.
–Toznaczy?
–Napewnochceszwiedzieć?–spytałam,ocierającsię
kolanamiojegobiodra.
–Tak.Powiedzmi.–Wjegogłosiezadźwięczałniski,
szorstkiton.
Przesunęłamkolanawyżej,jeszczewyżej,
aonznieruchomiałcałkowicie,czekając,cozrobię
dalej.Miałamdwiemożliwościdowyboru.Spróbować
gouwieść–zważywszynato,jaknamniepatrzy,może
udamisiętymrazem–alboudowodnić,żeniełatwo
mnierzucićnadeski.
Czasemnienawidziłamtychswoichpriorytetów.
Oparłamstopynajegoramionachipchnęłam
gozcałejsiły.Poleciałdotyłuiwylądował
napodłodze.
–Ćwiczyćztobą?Nicztegoniewyjdzie
–zamruczałam.
Rozbawiony,nieruszyłsięzmiejsca,tylkoująłmnie
zanogęizłożyłpocałuneknakostce.
–Jestemchybazdrowostuknięty,skorolubię,kiedy
mnietaktraktujesz.
Poczułamnapoliczkachgorącyrumieniec.
–Czujęsięjakhe-woman.