Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rzadkonawetchodziłznamidokościoła.
–Wiem,inieotomichodzi.Wierzę,żeotaczająnassiły.Siły
złaisiłydobra.
Niemogłamwdawaćsięwkolejnądyskusjęzmatkąnatemat
dobraizła.Poprostuniemogłam.WierzyłamwBoga,takjak
wierzyłam,żeistniejąaniołyidemony,alenigdyniemusieliśmy
walczyćzezłem,prawda?
–Szkoda,żesięznimnierozwiodłaś–mruknęłamichoćzaraz
tegopożałowałam,niezamierzałamprzepraszać.
Pracowaławdomuprzezsiedemdniwtygodniujako
archiwistkaszpitalna;bezustanniestukała,stukała,stukała
nakomputerze.Wweekendy,takjakwtenpięknysobotni
wieczór,pełniłateżfunkcjęopiekunkiojca,robiącwszystko,
czegowymagał.Aprzecieżzasługiwałanawięcej.Byłamłoda
jaknamatkęitakcholernieładna.Wyrozumiałaiżartobliwa.
Izasługiwałanato,bytokołoniejskakano.
–Większośćdziecichce,byrodzicebylirazem–powiedziała,
awjejgłosiepojawiłsięostryton.
–Niejestemjakwiększośćdzieci.Jużotozadbaliście
–odparłamjeszczeostrzejszymtonemniżmatka.
Chciałamtylko...chciałamtylkomiećto,coinnedzieciaki.
Normalneżycie.
Jejgniewulotniłsięwjednejchwili.Westchnęła.
–Alicjo,kochanie,wiem,żetotrudne.Wiemteż,żechcesz
czegoświęcejipewnegodniatoosiągniesz.Skończyszszkołę,
dostanieszpracę,wyprowadziszsię,pójdziesznastudia,
zakochaszsię,będzieszpodróżowaćirobićwszystko,czego
zapragnietwojeserce.Naraziejednaktojestdomtwojegoojca
itoonustalazasady.Będzieszichprzestrzegałaiuznawałajego
autorytet.
Tekstwyjętyżywcemzpodręcznikadlarodziców,zrozdziału
podtytułem:„Copowiedzieć,kiedyniewiesz,jakporadzićsobie
zpytaniemdziecka”.
–Możeteż–dodała–kiedyjużbędzieszmiaławłasnydom,
uświadomiszsobie,żeojciecstarałsięnaschronić.Kochanas,
anaszebezpieczeństwojestdlaniegonajważniejsze.Nie
możeszztegopowodużywićdoniegonienawiści.
Mogłamsięwcześniejzorientować.Togadanieodobruizłu
zawszekrążyłowokółzagadnieniamiłościinienawiści.
–Widziałaśkiedykolwiekchoćbyjednegoztychjego
potworów?–spytałam.