Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zawczorajsząpróbęumknięciarzeczywistości,byłytylko
samotnymiwysepkaminaoceaniemojego
bezproblemowego–jakchciałamwierzyć–picia.Dotych
powszednichjużsięprzyzwyczaiłam.Uznałamjezarzecz
naturalną–każdymiewałprzecieżgorszesamopoczucie
pokilkukieliszkachwina–niezbytlubiany,lecz
nieodłącznyskładnikdobrejzabawy.
Kacegigantytobyłocośekstra,wyjątek.Uważałam
taknawetwtedy,gdyichczęstotliwośćniepokojąco
wzrosła.Możliwe,żechoraczęśćmniemiałaznich
pożytek.Dotkliwecierpieniefizycznebyłobowiemkarą
zamójwystępek.Nicwięcejniemusiałamrobić,nie
musiałamsięzastanawiać,naprawiać,działać,przecież
jużzapłaciłam–fizycznymbólem.Niemówiącotym,
żecierpieniefizycznemogłonachwilęzagłuszyć,
przesłonićcierpieniapsychiczne,choćtaknaprawdębyło
niczymprzytychostatnich.
Ajednakitegonieumiałamzobaczyćwrealnym
świetle.Zwyklebyłotak:budziłomniekoszmarnełupanie
wczaszceijeszczegorszepoczucie,żezdarzyłosięcoś
naprawdęzłego.Bywało,żeniezdążyłamjeszcze
rozerwaćsklejonychzestrachuprzedrzeczywistością
powiek,ajużwczorajszezłedobijałosiędomnie
bezlitośnie,zcałąsiłą.Topierwszeuderzeniebyło
najdotkliwsze.Brutalnieszczereiodartezkojącego
okładuwszystkichzaprzeczeń,racjonalizacji
iminimalizowania.Naszczęścieprzezwiększączęść
mojegopiciatrwałosekundy.Czasamiułamkisekund.
Usilnienadtympracowałam.Żebyzbytwieletrzeźwej
rzeczywistościniedopuścićdoumysłu.Przeważniesię