Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Fortieranieuczono.
–Aczytańczyćtamuczono?...
–Tańczyć?–spytałPitouzezdziwieniem.
–Notak,tańczyć.
–TańczyćuojcaFortiera?JezusieNazareński!
–Nieumiepanzatemtańczyć?–spytałaKatarzyna.
–Nie–rzekłPitou.
–Pójdzieszjednakzemnąwniedzielęizobaczysz,jak
tańczypandeCharny;tańczyonnajlepiejzewszystkich
młodychludziwokolicy.
–KtotojesttenpandeCharny?–zapytałPitou.
–WłaścicielzamkuwBoursonne.
–Ibędzietańczyłwniedzielę?
–Napewno.
–Azkim?
–Zemną.
SercePitouścisnęłosię,chociażniewiedziałdlaczego.
–Azatemtodlatego,abyznimtańczyć,chcesiępani
uczynićtakpiękną?...
–Takznim,jakzinnymi.
–Zwyjątkiemmnie?
–Dlaczego?...
–Bojatańczyćnieumiem.
–Nauczysiępanbardzoprędko.
–Ach!...gdybypani,pannoKatarzyno,zechciała
mipokazać,jaksiętorobi,nauczyłbymsiędaleko
prędzej,niżpatrzącnapanadeCharny.
–Zobaczymy–rzekłaKatarzyna–tymczasemczasjuż
spać.Dobrejnocy,Pitou.
–Dobrejnocy,pannoKatarzyno.