Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dziecinyskorupęstłuczonejdoniczkiodkwiatka,obokktórejleżała
suchagrudkaziemizlichą,zwiędłąroślinką.Widocznieusechłjakiś
skromnykwiatekiwyrzuconogorazemzdoniczkąnaśmiecie.
—Zabierzmygo—rzekłanioł,—gdyleciećbędziemyjużteraz
wprostdoBoga,opowiemciotejroślince.
Imówićzaczął:
—Tutaj,wtejwąskiejuliczce,wpiwnicznejizbieubogiegodomu,
mieszkałbiedny,chorychłopczyk.Odlatnajmłodszychniewstawałz
posłania:byłkaleką.Kiedyczułsięlepiej,mógłprzejśćparęrazy
ciasnąizdebkęprzypomocyszczudeł;dlaniegobyłatowielka
wyprawa.Podczaspogodnychdniletnichniekiedyciepłepromienie
słońcaprzenikałyażdonędznejizdebkiipadałyjasną,ciepłąsmugąna
podłogę.Wtedychorychłopczyksiadałwciepłymblaskuipatrzałna
swechudepalce,przezktóreprzeświecałaróżowakrew.Tosię
nazywało,żebyłdzisiajnaprzechadzce.
—Nieznałonlasu,anijegozielonościiświeżejwoni,słyszałonim
tylko,gdyżrazsynsąsiadaprzyniósłmuzielonągałązkę.Biedny
kalekazawiesiłjąsobienadgłowąizdawałomusię,żesiedziwlesie
poddrzewami,słońceprzeświecaprzezzieloneliście,ptakiśpiewają,
pachnąleśnekwiaty...
—Innegodniaprzyniósłmuchłopczyksąsiadakwiatekpolny,
przypadkiemwyrwanyzkorzeniem.
Zasadzonogowziemięwstłuczonejdoniczce,leczprzyjąłsię
szczęśliwie,zacząłwypuszczaćlistkiiodtądkwitnąłcorokuna
wiosnę.
—Cotobyłazaradość,cozaszczęście!Doniczkastałanajedynym
oknie,wprostposłaniakalekiimógłpatrzećzawszenatenwspaniały
swójogródkwiatowy.
Byłtojedynyskarbjegonaziemi.Podlewałteżroślinkę,
pielęgnowałitroszczyłsię,ażebykażdypromyksłońca,który
przenikałdonędznejpiwnicy,ogrzewałkwiatekswymożywczym
ciepłem.
—Ipolnykwiatekzdawałsięwzajemniedlaniegotylkorozwijać
się,kwitnąć,rozlewaćwońleciuchną.Cieszyłoczydziecka,radował
jegoserce.Chłopczykkochałgobardzoinaniegozwróciłostatnie
spojrzenie,kiedytenświatopuszczał.