Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Otym,coda​lej.
Bezpytaniazajmujemiejscewjednymzwiklinowych
foteliispoglądanamniezpowagą.Nienawidzę,gdy
torobi.Pewniewydajesięjej,żedziękitemuwygląda
po​waż​niej,aleod​nosiod​wrotnysku​tek.
Mówiłamciolekarzu,któregopolecałdoktorLisiecki.
Chciałabym,żebyśsiędoniegoumówiła.Podobnojest
świet​nymspe​cja​li​stą.
Mamwrażenie,jakbyrecytowałatozjakiejśwciskanej
wszpi​taluulotki.
Mhm.Towszystko,comamdopo​wie​dze​nia.
Jestemprzekonana,żeoncipomoże.Albo
przynajmniejskierujenaswodpowiedniąstronę
ipod​po​wie,coda​lej.
Nieodpowiadam,boniewiem,jaktoskomentować.
Perspektywakolejnejwizytylekarskiejpowoduje,
żetargająmnąjeszczewiększenudności.Tencały
wysiłekzwiązanyzzebraniemsię,wyjściemzdomu,
brakiemomdleniagdzieśpodrodze...Atowszystkotylko
poto,byporazkolejnydowiedziećsię,żemojachoroba
jesttakta​jem​ni​cza,żeniedasięjejna​wetna​zwać.
Mamazaczynauderzaćpalcamiooparciefotela.Jej
cier​pli​wośćjestjużnawy​czer​pa​niu.
Se​rio,my​ślisz,żetocośda?py​tam.
Przezostatniednistarałamsięniemyślećotych
wszystkichproblemach,zrzucającjenasamodno
mojegoumysłu,tużobokmatematycznychwnań
ihistorycznychdat.Liczyłam,żewnajbliższejprzyszłości
niebędęmusiałatamzaglądać,alezapomniałam
oupo​rzemamy.
Oczywiście,żetak.Ajużnapewnowięcejniżleżenie
włóżku.Mamakrytyczniespoglądanapanujący