Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
byuciekaćdalej.Zdołałjedynieprzewrócićsięnaplecy,
wsamąporę,żebyspojrzećwtwarzswojego
prześladowcy.Tenpochyliłsięnadnimisyknął:
–Oddawaj!
Chłopiecprzełknąłślinę.Smakowałakrwią.Gwałtownie
pokręciłgłowąimocniejzacisnąłdłoń,przyciskając
jądobrzucha.
–Oddawajto,powiedziałem!
Teraztylkoleżał,oddychającspazmatycznie.Oczy
tamtegozwęziłysięwszparki.Widywałjużtakieoczy.
Byłbardzomłody,alewidziałwżyciutakiogromzła,
żestarczyłobydlapokoleń.Takieoczymieliludzie
zdrugiejstronydrutów.Pełnenienawiściiobrzydzenia.
Wtakisposóbzwyklepatrzysięnakaraluchyalbo
szczury.Itakwłaśnietamcipatrzylinanich.Ateraz
tosamowidziałwoczachpochylonegonadnim
człowieka.Wjegoręceniewiadomoskądpojawiłsię
sporykamieńalbokawałbetonu.Ostrekrawędzie
wystawałyspomiędzyzaciśniętychnanimpobielałych
zwysiłkupalców.
–Skądwziąłeś?–zapytałtamten.–Odpowiadaj,skąd
towzięliście?!
–Nieoddam–wyszeptał,tulączdobyczdopiersi.
–Oddaszipowiesz,skądmasz–odparłtamten,
chwytającjegochudądłońwolnąręką.
Szarpalisięprzezchwilę.Napastnikbyłsilnyisporo
większyodchłopca,alemałemudesperacjaiprzerażenie
dodałysił.Przeciągalisięprzezchwilę:mięśnie
naprzedramieniumężczyznynapięłysię.Chłopiec
naswoimprawieniemiałmięśni,nabladejskórzewidniał
tylkonierównytatuaż:kilkakoślawychbłękitnychcyfr.
–Neyn!
–Krzykprzypominałkwileniedzieckaalbo
miauknięcieprzerażonegokociaka.
Wmężczyznęjakbycośwstąpiło.Zanimzdążyłsię
opamiętać,uniósłdłoń,wktórejtrzymałkamień,