Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wwytartymszynelunarzuconymnamundur,narękaw
wciągniętąmiałbiało-czerwonąopaskę,anadoszytych
pagonach–krokiewkęsierżanta.IWiktorKrugły;jedyny,
któryzostałzmuszonydoprzyjściatutajwbrewwłasnej
woli.
–Napewnoniewidzieliście,jaksprawcauciekał?
–zapytałgomilicjant,patrzącwzamyśleniunaciało.
–Nie–odparł.–Nikogoaniniczegoniewiedziałem.Czy
mogęjużiść?
–Poczekajciechwilę,gdziewamsiętakspieszy?
Byliścieniedaleko,atuwszystkojestważne,najmniejszy
szczegółmożemiećznaczeniewsprawie…
Krugłypowstrzymałsięodkomentarza.Zapewne
wziętydoMOzłapankibyłypodoficer,któryodgrywał
terazrolędetektywa,marnowałjegoczas.Wcisnąłdłonie
wkieszeniespodniizacisnąłjewpięści.
–Przechodziłemulicąkilkadziesiątmetrówodtego
miejsca–wycedził.–Powiedziałemjuż,żeniczegoani
nikogoniewidziałem…
–Nicniewidzieliście,mówicie…
–PrzyjechałemdoSzczecinapółgodzinytemu.
–Jaksiętudostaliście?
–Ktośmniepodwiózłiwysadził,tu,niedaleko.–Krugły
wskazałnawystającąznadkorondrzewwieżęUrzędu
Wojewódzkiego.–Aterazdosiostryidę.Czytowszystko,
paniewładzo?
–Ćśśś…–Milicjantpodniósłrękęipomachałpalcem.
–Nieprzeszkadzajcieteraz.Wy!–zwróciłsiędodrugiego
mężczyzny.–Wywidzieliściesprawcę,tak?Jakuciekał?
–T-t-tak–wystękałmłodyczłowiek.–Aletylko
sylwetkę,nicwięcej…Właściwietoprzybiegłem,
botapaniwzywałapomocy.
–Wy,obywatelko?
–Mignąłmimiędzydrzewami…Uciekłwstronę
tamtychruin…–Kobietawchustcenagłowiewskazała