Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wstronęulicyMatejki.
–Uhm–mruknąłmilicjant.–Nonic,przejdziemysię
nakomisariatispiszemyzeznania.Trzebateżzabrać
zwłoki.
Krugłypoczuł,jakrobimusięgorąco.
–Muszęwracaćdopracy–jęknąłmłodzieniec.
–Gdziepracujecie?
–WZarządzieMiejskim.
–Aha.–Milicjantrozejrzałsię,jakbychciałsobiedać
czasnawymyśleniekolejnegopytania,kiedynaglecoś
zwróciłojegouwagę.–Hej,wytam,zadrzewem!
Chodźcietutaj!–zawołałgdzieśprzedsiebie,wbijając
wzrokwnieokreślonemiejsceparku.–Tak,dowas
mówię,podejdźcietu.–Machałdoukrytegozadrzewem
mężczyzny.
Całatrójkazastanawiałasię,jakzdołałgowypatrzyć.
Człowiekukrytyzapniemodległegodrzewawahałsię,
wkońcujednakwyszedłiwolnymkrokiemruszyłkunim.
Wyraźnieutykał.Kiedystanąłwreszcieprzedmilicjantem,
przeniósłciężarciałanazdrowąnogęiopuściłgłowę.
–Jaksięnazywacie?
Nieodpowiedział.
–Pytam,jaksięnazywacie!Głusijesteście?
–Onjestzemną–powiedziałnaglemłodyczłowiek,
występujączkrótkiegoszeregu,wjakicałatrójka
ustawiłasięzupełnienieświadomie.
–Zwami?
–Tak.
–Zwami,powiadacie…–Milicjantpokiwałgłową.
–Głuchyczyniemowa?
–Onnierozumie.
–Czegonierozumie?Popolskuprzeciemówię.
–Właśniedlategonierozumie.ToNiemiec.Pracuje
unas.
Twarzmilicjantasięwydłużyła.