Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zanimpojedzieciedokostnicy?zapytałnaglemilicjant.
Lekarzskinąłobojętniegłową.Wsiedlidoszoferki,ale
dlaKrugłegoniestarczyłojużmiejsca.
Pojedziecienapacezarządziłmajor,więcKrugły
obojętniewykonałpolecenie.
Iterazjechałuczepionyporęczyprzyburcie,bynie
upaśćnachłopca,kiedyrzucinimniespodziewany
wstrząs.
Ciężarówkatelepałasięnabruku,amałeciałotrzęsło
sięipodskakiwałorazemznią.Jechaliszerokąaleją,jej
środkiembiegłytorytramwajowe.Domywzwartych
pierzejach,wysokienapięćpięter,zacieniałyulicę.Nagle
wjechalinaidealnieokrągłyplac,zktóregoskręcili
winną,jeszczeszerszą,brukowanąaleję.Krugły
przyglądałsięwszystkiemu.Morzeruin,którewidziałprzy
rzece,zniknęło.Zwałowiskagruzu,strzelającewgórę
wystrzępioneścianyzpustymioczodołamiwyłupanych
iwypalonychokienzastąpiłyeleganckie,zdobione
detalamikamienice.Terazwidziałnormalnemiasto,
nietknięteniemalzniszczeniami.Miasto,wktórym
wszystkobyłowielkie:szerokarzeka,któraprzyŁabuńce
byłajakmorze,ulice,wktórychzmieściłybysięzetrzy
zamojskieczylubelskiedomy,igmachyorazogromne
połaciezieleni,itowsamymjegośrodku.Czułsięjak
zagranicą,zaktórąnigdyniebył.Zwyjątkiem
wschodniej.
Dojechalidozielonegobudynku,monumentalnego,jak
chybawszystkowtymmieście.Krugłyzeskoczył
zciężarówki,którapojechaładalej,amilicjantprzywołał
goniecierpliwymmachaniemdłoni.
Chodźcie,chodźcie.
Poszedłwięczanim.Weszliszerokimiwachlarzowymi
drzwiamidobudynkuiKrugłypoczułsięjakwlabiryncie.
Monotonnyrytmokienidrzwidopokoisprawiał,żedługie
korytarzewydawałysięjeszczedłuższeniż