Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Nijak.
–Wtedyteżchciałeśsięsprawdzić,przekonać,jaktojest?
–Tak.
–Ijaktojest?
Bolkozawahałsięnajednouderzenieserca,przymusił
doponownegowzruszeniaramionami.
–Nijak–powtórzył.
–Rzygałjakkot–wcięłasięWitka.Awidzącwściekłespojrzenie
brata,dodała:–Erykmipowiedział.
–Nodobra,więcrzygałem.Przezpółdniastaliśmywścianietarcz,
panowałskwar,zaduchibrzuchmniebolałodpiwa,któreśmywypili
przedwyjściemwpole.Erykpuściłnasdopiero,kiedybyłojużprawie
pobitwie.Łebmipękałichciałomisięrzygać.Proszębardzo.
–Nieotopytałem–upomniałłagodnieMargeir.
–Słuchaj,czarowniku,otychrzeczachsięniegada–zniecierpliwił
sięmłodzik.
–Proszę!–prychnęłaWitka.–Kiedywhalliżłopieciepiwozmoim
mężem,niegadacieoniczyminnym.Przechwalaciesięwkółko,ile
ktołbówrozwalił.Gdybytakzliczyćwszystkich,którychrzekomo
własnymiręcymazadusiłEryk,wcałejDaniiniewieleludubysię
ostało.Ahistorięotym,jakGoranowiCzteryPalceurwałokciuk,
słyszałamztysiącrazy.
–Tonietosamo–odparłBolko.–Nieznaszsięnatym.Niebyłaś
nigdynawyprawie.
–Możenie,alenierazmusiałambronićwybrzeżaprzedwiciędzami.
Stawałamwścianietarczjakwy.Widziałam,jakodwracacietwarze,
tłuczecienaoślep.
–Irównieżczułaśsięnijak?–zapytałMargeir.
–Czułamsię…dziwnie.Raz,napoczątku…Czułam,żepowinnam
wrócić.Byłtamtakichłopiec,Prus.Poszłamnapolebitwy,żeby
goodszukać.Wyglądałzwyczajnie,jakmartwaowca,izrobiłomisię
odtegolepiej.Alepotempodeszłambliżejipoczułam,żeśmierdzi.
Zjegorąkinógunosiłasiępara.Kazałamgopochować.
–A,botyjesteś…–zacząłBolko.
–Co,dziewczyna?Niepłakałam,nieszarpałamwłosów.Nie
rzygałam.Czułamtylko,żepowinnamgojeszczerazzobaczyć.
Ipochować.
Młodykniaziewiczprzestąpiłznoginanogę.
–Otychrzeczachsięniegada.Starczyjuż,Margeir.Wracajmy
doognia.