Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nadaltwójanglosaskijęzyczekjesttakbezczelny?
Mogęznówtakibyć,jeślitylkotegopragniesz,pani
odpowiedziałem,alewidzącjejwielkibrzuch,
zapytałem:Czyjesteśchora,
madame
?
Macochasięuśmiechnęła.Wiedziała,żeniemam
pojęcia,skądsiębiorądzieci.
Nie,mójmały.Noszępodsercemprawdziwego
dziedzicaGloucester.
Tobyłszok.Jejsłowabyłypełnejaduizabolałymnie
mocnejniżrózgiksiędzaJana.Wybiegłemnakorytarz,
niemalprostowramionaHenryka.
Cocisięstało?zapytałzaskoczony.
Macochapowiedziałami,żenosipodsercem
prawdziwegodziedzicaGloucester!Cozawstrętnababa!
Jakojciecmożejejnatopozwolić?wołałem
zwściekłością.
Henrykjednaknieodpowiedział.Przezmomentjego
pogodnatwarznabrałasmutnegowyrazu.Pochwili
powiedział:
Twójojciecniewyrzuciłcięzsercawogóle...
Obecnośćbiskupanadzisiejszejwieczerzyoznacza,
żeojciecprzeznaczyłci...
Oczymtymówisz?SenssłówHenrykaniewpełni
domniedotarł.
Geoffreyu,zrozum,żeojcieczapewnebardzostarał
sięoto,abybiskupzdołałznaleźćczasnatakąwizytę.
BądździśmiłydlaJegoEkscelencji.
Comiprzeznaczył?Mów!pytałemrozgoryczony.
Standuchownywyszeptał.
Jaksięokazało,Henrykznakomiciewyczułintencje