Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dni.
*
Londynprzywitałnasstrugamiulewnegodeszczu.Kiedy
znaleźliśmysięnamościenadTamizą,zamajaczyłyprzed
nami,wyłaniającsięzmgły,ponureistrzelistebastiony
Tower.Wyraźnykonturtwierdzywznosiłsiędumnie.
Popędziłemostrogamikonia,chcącjaknajszybciej
znaleźćsięwjakimściepłymmiejscu.Szukaliśmydość
długoodpowiedniejdlanaszegostanu,aprzytympustej
gospody.WLondynieniebyłołatwoodobryitaninocleg.
Henrykniemógłzrozumieć,jakpodróżdoLondynu,którą
wprawnikupcyodbywaliwtrzytygodnie,namzajęła
ażsiedem.
–Mniesięniespieszy–oznajmiłemmu.
–Tobienigdysięniespieszy,Geoffreyu,inigdynie
pytaszmnieozdanie!–skarżyłsię.
–Boniemuszę.Jesteśmoimpoddanym–odrzekłem.
Itakprzekomarzającsię,skierowaliśmykoniewstronę
oberżyPodPijanymSzkotem.Gdyzsiedliśmy,parobcy
zgospodyodprowadzilinaszewierzchowcedostajni.
Wlokalupanowałprzyjemnygwar.Paliłysiępochodnie,
aleitakdawaływtenponurydzieńniewieleświtała.
Pachniałoświeżowarzonympiwemsłodowymipieczenią
zbaraniny.Gdzieśztyłuwielkiejsalirozlegałysię
soczysteprzekleństwalondyńskichmieszczankłócących
sięopolitykę.
Spojrzałemwtamtąstronę.
–Jacimówię,Cedrick,żejesteśbluźniercą,takjaktwój
król!–Usłyszałempoirytowanygłos.
Przezchwilękrzykiwypełniałycałąsalę.