Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
MożebyćodrzekłpofrancuskuHenryk.
Wnaszychczasachnormandzkiszlachcicmówiący
poangielskubyłwciążrzadkością.Mójgiermek
iprzyjacielsięuśmiechnął.Niepotrafiłporzucićswoich
francuskichprzyzwyczajeń,choćmuszęprzyznać,
żeszklankaburgundzkiegowinakosztowałamnietyle
copięćpintpiwa.
Podłuższejchwilinadszedłznówkarczmarz
znapitkami.
Ilemożemyzjeśćzazłotegokrólewskiegofunta?
PokazałemmumonetęzherbemPlantagenetów.
Tylepieczystego,ilezdołaciezjeśćprzezdwadni.
Izbęzespaniemteżwamdamodpowiedział,wpatrując
sięchciwiewzłotąmonetę.
Iobrokdlakoniwtrąciłem.
Zgoda.Grubyoberżystachwyciłmonetęiugryzł
takmocno,żezgrzytnęłymuzęby.Pochwilipod
rudymiwąsamirozbłysłuśmiech.Karczmarzwiedział,
żegonieoszukałem.Monetabyłaznajczystszegozłota.
Pieczoneprosięszybkozaspokoiłonaszgłód.Kiedy
zjedliśmy,Henryknieoczekiwaniewyjąłchustę
zdelikatnymirysamiludzkiejtwarzy.Wydawałomisię,
żejesttonajbardziejdziwnyprzedmiot,jakiwidziałem
dotejpory.Wblaskuświecchustalśniłaicałe
pomieszczeniekarczmyodbijałosięwjejpowierzchni.
Nawetteraz,polatach,niepotrafiętegoinaczejopisać.
Materiabyłaprzytymniesłychaniedelikatna,jakżadne
znanemisukno.
Henryku,niebawsięnią...upomniałemszeptem
megokompana.
Zauważyłembowiem,żeczłowiekwdługiejczarnej