Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nie,wcaleniebyłempewien,czysięzatrzyma.Ale
zrobiłto.Zatrzymałsięwpółkrokuispojrzałnamnie.
Wybacz,Tristanie,żetaktojakośwszystkowyszło
nienajlepiejpowiedziałem,patrzącmuprostowoczy.
Wkażdymraziechciałemcipodziękować,żeprzez
tylelatasekurowałeśmniebardzoskutecznie.
KącikiustTristanadrgnęły.
Zawszewiedziałem,żejakiśsmokwkońcubędzie
sprawcątwojejśmierci.Nigdybymsięjednaknie
spodziewał,żestaniesiętowłaśniewtakisposób.Taki
pośrednipowiedział,araczejwymamrotał.Nocóż
Wyznacząminowegopartnera.Napewnobędzieczuł
sięnieswojo,zajmującmiejscepowzorowymżołnierzu,
więcbędęmusiałnadnimtrochępopracować.
Poradziszsobie.Ażetrochęsiępomęczysz,
todobrze.Dziękitemuszybciejomniezapomnisz!
Coto,tonie!rzuciłzuśmieszkiem.
Jednakuśmieszekprawienatychmiastznikłzjego
twarzy.Jeszczeprzezchwilępatrzyliśmyjużtylko
nasiebie,wreszcieTristanSt.Anthonyodszedł,
rzucającminapożegnanie:
Trzymajsię,partnerze!
Żadnego„dowidzenia”czy„zobaczymysiępóźniej”.
Obajwiedzieliśmyzadobrze,żeoponownym
spotkaniuniemamowy.
Tyteżsiętrzymajodparłem.
Tristanprzekroczyłpróg.
Sądpodjąłdecyzję.
Iznówznalaemsięwprowizorycznejsalisądowej,
przedsędziowskimstołem,przedsędzią,którywstał