Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ1
Aleksandra
Obecnie
RamionaIgoraobejmująmnieciasnowtalii,ajego
przyspieszony,gorącyoddechowiewaskóręmojejszyi,
przyprawiającmnieociarki.
Boże,jakjazanimtęskniłam…Zatymjego
oszałamiającymdotykiem,którysprawia,żeuginająsię
podemnąkolana,zapachem,któryrozpoznałabymnawet
wwielomilionowymtłumie,izniewalającymmiechem,
obokktóregoniemożnaprzejśćobojętnie.
Igorwzdychagłośnoiopieraczołonamoimramieniu,
apotemzaczynadelikatniesunąćopuszkamipalców
wgóręiwdół,począwszyodmojejtaliidokarku
izpowrotem.Tenznajomy,cudownydotykjegomiękkich
palcównatychmiastsprawia,żewszystkiemięśnie
mojegotułowianapinająsiępodjegodłonią,błagając
owięcej.Wstrzymujęjednakoddechizagryzamnerwowo
dolnąwargę,bodopieroterazzaczynadomniedocierać,
żeznajdujemysięprzecieżwmiejscupublicznym.
Wtymmomenciedomoichuszuzaczynająnagle
dopływaćjakieśobcegłosy.Niektóreznichzdająsię
brzmiećnatarczywieiokrutnie,ajeszczeinnewulgarnie
i…prześmiewczo.
Mojeciałonatychmiastsztywnieje,asłuchwyostrza