Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
świeczkami,znajdująsięjeszczedwiekartymenu.Igor
siadanaprzeciwkomnie,przesuwawazonnabokiwręcza
mikartę,uśmiechającsięsłodko,anastępnieotwiera
swojąiwczytujesięwmenurestauracji.
Alboniezwróciłuwaginaszepczącedookołagłosy,
albowogólesięniminieprzejął.
Otwieramkartęmenu,apotemprzewracamkolejne
stronywtakimtempie,żenawetniejestemwstanie
wychwycić,coznajdujesięwofercierestauracji.Moje
myśliskupiająsięteraztylkonatym,żeIgorpodczas
tegokrótkiegoczasurozłąkizdążyłjużpowrócić
dodawnegostylużyciaitakjakdawniej,zacząłkorzystać
zeswojejpopularnościwsposób,któregonigdynie
potrafiłamzaakceptować.
Pokrótkiejchwilibezsensownegowertowaniakartek
zatrzymujęsięwkońcunastroniezzupami
ipostanawiamzamówićgóralskiżurekzpieczonymi
ziemniakami–chociażwcaleniejestemjużpewna,czy
wogólebędęwstaniecokolwiekprzełknąć.
–Cieszęsię,żetujesteś–zaczynaIgoriopierałokcie
nablaciedrewnianegostołu,wpatrującsięwemnie
wzrokiem,wktórymdostrzegamradośćitęsknotę.
Wdzierającysiędomojejgłowykolejnyobcygłos,tym
razemmęski,niepozwalaminawetodpowiedzieć,
bonatychmiastwsłuchujęsięwsłowa,któreokazująsię
jeszczebardziejokrutneniżte,którekilkaminuttemu
padłyzustwrednejblondynki.
–Patrz,tochybaIgorOlechowski–mówisiedzący
oboknaszegostolikaokołotrzydziestoletnibrunetzdługą