Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
aletenfacetsprawiał,żenamojejtwarzysampojawiał
sięuśmiech.Wdodatku,kiedybyłprzymnie,czułam,
żemogęwszystko.Jakbyprzekazywałmienergię.
Awczorajszypocałuneksprawił,żemojesercezaczęło
mocniejbić.
Gdywysiedliśmy,namiejscuczekałjużnanas
samochódmojegobrata.Byłamzdziwionatymfaktem,
zwłaszczażenieodbierałodemnietelefonów.Spojrzałam
naDiegopytającymwzrokiem,aleontylkowzruszył
ramionami.Topewniejegosprawka.Podeszłambliżej,
awtedyotworzyłysiędrzwi.PrzedemnąstanąłJuan
wczarnymgarniturzeiściągającokulary
przeciwsłoneczne,rzekł:
—Lubiszstawiaćnaswoim.
Podparłamręcenabiodrachimrużącoczy,
odpowiedziałam:
—Mamtopotobie,braciszku.–Uśmiechnąłsię,
poczymobjąłmniemocnoipocałowałwczoło.Czasem
naprawdęgonierozumiałam.
—Chodź,zobaczyszsięznim.–Wsiedliśmyrazem
zDiegodoauta.
—CozManuelem?–zapytałam,patrzącnabrata,ale
onciąglewpatrywałsięwtelefon.Ignorowałmnie,
cozaczynałopowolimniedenerwować.Wyciągnęłam
musmartfonazdłoniidopierowtedyzareagował:
—Caro,coztobą?!–wściekłsię.
—Pytałamocoś.–Wrzuciłamaparatdotorebki,
poczymzrobiłamkwaśnąminę.
—Zarazbędziemynamiejscu,tosięprzekonaszsama.
Aterazoddajmitelefon.–Wyciągnąłdłońwmojąstronę,
alejaniereagowałam:—Powtarzam,Caro,oddajmiten
telefon!–Widziałam,żezrobiłsięczerwonyzezłości,nie
chciałamsięjużdłużejznimdroczyć,wyciągnęłam
smartfonioddałammu.
Kątemokajednakzobaczyłamnawyświetlaczu
wiadomośćodValentiny.
Kurwa,jeszczejejwtymcałym
gówniebrakowało!,
pomyślałam.