Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
coczuję.Niewiem,cotomiłośćdomężczyzny,bonigdy
tegoniedoświadczyłam,aleto,codziałosięmiędzymną
aDiego,byłocudowne.Onsprawiał,żecodziennie
budziłamsięzenergiądożycia,akiedygowidziałam,
wmoimbrzuchupojawiałysięmotyle.
Zauroczyłamsiętymfacetem.Tonapewno.
Podszedłiobjąłmniewpasie.Założyłmizaucho
kosmykniesfornychwłosów,anastępnieprzesunął
zewnętrznąstronądłonipomoimpoliczku.
—Rozpuszczonybachorizłośnica,achtak?Mam
wrażenie,żeprzymnierzadkotaksięzachowujesz.–Nie
mogłamoderwaćwzrokuodjegoust.Kręciłymnie
cholernie,awdodatkute„motyle”znowusiępojawiły.
—Nawetniemaszpojęcia,jakbardzomuszęsię
powstrzymywać–szepnęłam,aonuśmiechnąłsię
szeroko,poczymzbliżyłswojeustadomoich.Milimetry
dzieliłynasodpocałunku,aleniezrobiłtego.Wpatrywał
sięwmojeoczy,apochwiliwyszeptał:
—Mamtaksamo,Carolina,zwłaszczawtejchwili.
–Przygryzłamgórnąwargęispojrzałammuwoczy.
Teraztojaniewytrzymałam.Wjednejchwili
połączyłamnaspocałunkiem.Sercewaliłomijak
oszalałe,asmakjegowargsprawiał,żepowolisię
zatracałam.Wpijałamsięmocnowjegogorąceusta.
Naszejęzykisplatałysięzesobąwognistymtańcu.Ale
nagleusłyszałamzaplecamicichechrząknięcie,
odskoczyłamodDiegojakoparzonaiodwróciłamgłowę
wstronęjadalni.Cholera,zaklęłamwmyślach.Javier
wrazzJuanemstaliwdrzwiach.Tenpierwszypróbował
ukrywaćzłość,aleniezabardzomutowychodziło.
NatomiastJuanuśmiechałsiępodnosem,apochwili
zacząłbićbrawo.
—No,siostrzyczko,zadziwiaszmniecorazbardziej
–rzuciłześmiechem.Wstydziłamsię,czułam,żemoje
policzkirumieniąsięwzawrotnymtempie.Nicnie
odpowiedziałam,alekiedychciałamwyjść,Javier
zagrodziłmidrogę.
Spojrzałammuoczy.Wiedziałam,żeto,coujrzał,
zraniłogo,aleniemiałamzamiaruukrywaćprzednim