Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
DzwoniłJuan.
Nadźwięktychsłówsercemigwałtownieprzyspieszyło.
Wiadomojużcoś?zapytałamniepewnymgłosem,
alewgłębisercamiałamnadzieję,żeDiegopowiecoś,
nacoczekamodmiesiąca.
Jeszczenic.Poinformowałmnietylko,żewaszpobyt
tutajsięprzedłuży.
Nie!Niezgadzamsię!Zarazdoniegozadzwonię,nie
możemnietraktowaćjakwięźnia.Chcęwrócić
doKolumbii!krzyczałamzezdenerwowania.
Wyciągnęłamzkieszenitelefon,aleDiegoszybko
migozabrał.
Caro,posłuchaj.WMedellinniejesteśbezpieczna.
SzefLaFamilii…niedałammudokończyć.
Nieobchodzimnieonczyona!Mojemiejscejesttam,
gdziemoibracia!wykrzyczałammutoprosto
wtwarz,poczympobiegłamdodomunaplaży.
Nienawidzęludzi,którzyzawszelkącenęchcąmnie
pouczaćidoradzać.Samadoskonalewiem,coterazjest
dlamnienajlepsze.Niejestemjużmałądziewczynką,
którejmówiono,cojestdobre,acozłe.Jestemdorosła
ichcędecydowaćoswoimżyciu.
Wbiegłamdodomu,potrącającpodrodzeSofię.
Zawołałamnie,aleniemiałamochotynarozmowę.
Zamknęłamsięwpokojuiwłączyłamgłośnomuzykę,
byzagłuszyćemocje.Próbowałamzrozumieć,cowtedy
sięstało,pytałamJuana,aleonciąglemniezbywał.Nie
chciałrozmawiaćnatematManuelaczyNatalii.
Interesowałagotylkożonaisyn.Tosmutne,alemoże
wtensposóbpróbowałodreagować.
Nataliazadwamiesiącemarodzić,azdnianadzień
czujesięcorazgorzej.Lekarzpostanowiłzostawić
wszpitalu,bociążajestmocnozagrożona.Gdybyłam
tampierwszyraz,jejwidokmniezałamał:blada,
wychudzona,bezchęcidożycia.Nieodważyłamsię
nastwierdzenie„będziedobrze”,skorosamawtonie
wierzyłam.RazemzSofiąodwiedzamycodziennie,nie
wiemskądtakobietamawsobietylesiły.Kiedyidziemy
doszpitalajestsmutnaiprzygaszona,ale