Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Wpierwszejkolejnościlekarz,adopiero…
–Dośćsięnaczekałem–stwierdził.
Niebaczącnajejniezbytstanowczeprotesty,ruszył
korytarzemwstronępokoju1408.Ztrudempowstrzymywałsię,
żebyniebiec,alegdyjużdotarłdowłaściwychdrzwi,odczekał
chwilę.Uspokoiłoddech,przyczesałwłosyiprzećwiczyłuśmiech,
zanimostateczniezłapałzaklamkęiwszedłdopokoju.
Gdyznalazłsięwśrodku,odwróciłagłowęwjegostronę
ipróbowałazerknąć,jednocześniemrużącoczy.
Wychrypiałateżcośpohiszpańsku,corozbawiłogotak,
żegdybymógł,parsknąłbyśmiechemizgiętywpółtłukłbysię
poudachpewniezgodzinę.Zamiasttegojednak,nieprzestając
sięuśmiechać,przemierzyłpokójizasłoniłżaluzje.Następnie
zbliżyłsiędołóżka,wygładziłkołdręiusiadł.Ująłwręcejejdłoń,
wciążjeszczespoczywającąnaprzyciskualarmowym.
–Jużdobrze,Matyldo–powiedziałgłosemtakpełnymtroski,
aleiulgiiradości,żejegosamegotozdziwiło.–Wróciłaśdonas.
Trochęsięmartwiliśmy…
Uniosłagłowęzwyraźnymwysiłkiem,anastępniepodjęła
kolejnąpróbęotworzeniaoczu.Terazwpokojupanowałpółmrok,
więcbyłoniecołatwiej,aleitakjejorganizm,pamiętający
poprzedniąpróbę,stawiałopór.Powiekiwydawałysięjeszcze
cięższe,mięśnietwarzyjeszczebardziejzesztywniałe.Tak
bardzojednakchciałazobaczyćtego,którysiedziałterazkoło
niej,którytrzymałjązarękęiktórynawetubrałgarnitur.Kto
tobył?Jużkształtdawałdozrozumienia,żeniemógłtobyćani
Kędzior,aniKruszyna.MilczekteżnieiraczejnieStalówka.
Bliźniacy?TylkojakimcudemniepoznałaswoichChłopców
pogłosie?!IdlaczegoktośnazwałjąMatyldą?!
Wkońcujednakudałojejsięspojrzećinieprzyjemnie
zaskoczonanatychmiastspróbowałacofnąćrękę.Poczuła,
żeniczymelektrycznawiązkaprzeszywajądreszcz,który
rozlewasięzarazpotemporęceiplecachfaląbólu
ibezwładności.Gdzieśwmózguktośodpaliłfajerwerki,ateraz
popiółpowidokówopadałnawnętrzegałekocznych.
–Ty?–wysapała.–Ty!
Lubywydawałsięniemilezaskoczonyjejreakcją.Cofnął
ręce,aradośćwjednejchwilispełzłamuztwarzyzastąpiona
szczerym,bezbrzeżnymzdumieniem.Wyprostowałsięiprzez
chwilęprzyglądałuważnieDzwoneczkowi,ażwreszciepochylił