Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wzmiankaochłopcach…Cóż,wydajemisię,żecośjestnietak
zjejpamięcią.Coś,cotłumaczyłobyjejreakcjętakżeinamnie.
Zrobiłpauzęakuratnadwałykizimnejherbaty,poczym
powiedział:
Muszęwykonaćjedentelefon.Pozwolipani?
Nieczekałnajejzgodę,tylkowyszedłnakorytarziprzez
chwilęrozmawiałzkimśpoangielsku.Gdywrócił,minęmiał
poważną,surowąwręczigroźną.
Ateraz,paniMartyno,proszęmniepołączyćzgabinetem
profesoraMaśleckiego.
Cośbyłowjegooczach,jakiśstalowychłód,którysprawił,
żenieodważyłasięanipytać,anitymbardziejsięsprzeciwiać.
Poprostuwstałaisięgnęłapotelefon.Odczekałachwilę,
następnieprzedstawiłasprawęiwysłuchałakrótkiejodpowiedzi.
WreszciepodałaLubemusłuchawkę.Wziąłją,aletylkozasłonił
mikrofoniczekał,patrzącnaMartynębezsłowa,pókiniewyszła
zdyżurki.Dopierowtedyzzazamkniętychdrzwipielęgniarka
usłyszałajegobardzostłumionygłos.
Alechociażprzykładałaucho,niebyławstaniewychwycić
więcejniżkilkusłów,bezkontekstupozbawionychwiększego
sensu.
***
ProfesorMaśleckisiedziałwfoteluiwskupieniuzasysałparę
ze-papierosa.Zuwagąsłuchałdwóchmężczyznznajdujących
siępodrugiejstroniegabinetu,aleprzyglądałsięwyłącznietemu
młodszemu,ostrzyżonemupożołnierskugóranajwyżej
nacentymetr,bokiniemaldoskórymówiącemuwyborną
polszczyzną,choćzlekkimobcymakcentem.Tendrugi,znany
jużMyśleckiemulokalnybiznesmen,niejakiGrzegorzLuby,nie
chciałusiąść.Krążyłnerwowooddrzwidokrzesełicojakiśczas
dorzucałdoopowieściswojetrzygrosze.
Botak,myślałMaślecki,to,comuserwowali,torasowa
opowieść,itowdodatkujednaztakich,którenapewno
spodobałybysięjegożonieisynowi.Mocnosensacyjna,pełna
zwrotówakcjihistoriajakzLudluma,alepodszytaromansem
imocnymwątkiemobyczajowym.Aconajważniejsze,niezwykle
trudnadouwierzenianawetmimokompletudokumentów